Czerwiec ileś lat temu… Wracam z Trójmiasta… Koło Mławy
macha, bym się zatrzymał, młoda dziewczyna z dużym plecakiem.
Zabieram ją.
Do Warszawy, gdzie chce się dostać, dobry kawałek drogi…
Zaczynamy rozmawiać. Pytam, myśląc o naszych górach:
– Wakacje gdzieś na południu?
– Tak – odpowiada z uśmiechem – Nigeria.
– No, no, no! Zwiedzanie?
– Nie, nie. Na misje jadę. Jestem po siedmiomiesięcznym przygotowaniu,
również językowym. Byłam w domu pożegnać się. Teraz
jeszcze tydzień w ośrodku misyjnym i w drogę…
– Takiej decyzji nie podejmuje się „hop siup” – mówię. Decyzja taka musi
mieć mocną podbudowę. To przecież rezygnacja z ułożenia swojego życia na
rzecz opieki nad życiem innych. Jakie to trudne!
– To moje marzenie od lat. Nie mija. A działanie w Ojczyźnie jeszcze
dopinguje do jego spełnienia. Dobry wybór nie jest trudny, jest dobry –
odpowiedziała.
Pomyślałem: „Jakże różnie może wyglądać piękno. Prawdziwe piękno” (dlatego
dałem taki tytuł; są to słowa Friedricha Hebbel’a).
– „Stań twarzą do słońca, wtedy cień pozostanie za tobą” – zacytowałem
Autostopowiczce.
– No właśnie! – odrzekła z uśmiechem.
Pożegnaliśmy się znakiem krzyża…
Księże Przemysławie! Wszędzie na drodze Twego apostołowania: SZCZĘŚĆ BOŻE!
Michał Jakaczyńskido góry