NOWOROCZNA KAWA

Uff... Wreszcie cisza! Po miesiącu cała moja Kochana Gromadka rozeszła się po szkołach i przedszkolu, a ja aż nie mogę uwierzyć, że jestem tylko ja oraz kocica i sunia. W ich cichym towarzystwie jakże pysznie smakuje kawa. Nie spieszę się, by wyskakiwać z piżamy… żeby chociaż uczesać włosy… Jestem wolna! Kto bogatemu zabroni?

Mam chwilę, by spokojnie pomyśleć o tym, co dokonało się w 2018 i może, jak zwykle, jakieś postanowienia?

Tak szybko zleciał tamten rok, a ja nie lubię pośpiechu. Oczywiście kocham, jak coś się dzieje, ale bez nerwowości, gonitwy, krzyków. Celebruję dobre wzruszające chwile i zatrzymuję je w myślach jak zdjęcia, przywołując często, by nie zamazał ich czas.

W domu świątecznie. Choinka cała w bieli. Tym razem zakupiliśmy świerk w doniczce, a nóż przyjmie się potem
w ogródku.

Większość coś w nowym roku postanawia, a ja... mam pustkę w głowie. Nowa fryzura – no w zasadzie przygotowuję Rodzinkę, że w końcu dopnę swego i będę miała rude włosy jak Ania z Zielonego Wzgórza. Całe życie o tym marzyłam. Nowa sofa w salonie – oooo tu nawet z pracy, z odległości kilku kilometrów słyszę krzyk mojego męża: ,,Dość remontów!!!!!!". Odpada więc. Nowe wyzwania? A jakże! W zeszłym roku ambitnie chciałam się nauczyć pływać. Po uspokojeniu mnie przez trenera, który zarzekał się, że przez 30 lat, jak uczy ludzi pływać, nikt mu nie utonął, dwie lekcje przeżyłam, chlipiąc histerycznie, jak mi woda zalewała uszy, opatulona w rękawki, aż... dostałam zapalenia zatok, bo chyba źle wysuszyłam włosy... No i zakończyłam moją pływacką karierę…

W zasadzie więc chyba wolę nie planować. Trzymam się dewizy: „Mam plan - nie mieć planu! Plan ma Pan, nie przeszkadzam Panu!”

No może jedno postanowienie – wydłużyć czas snu! Postawiłam wykrzyknik, ale w zasadzie dodam ich jeszcze kilka. Więcej snu!!!!!!!. Chociaż dzieci nie są już małe, budzą się w nocy do łazienki, potem przychodzą z jasieczkami do nas… albo ja idę sprawdzić, czy się nie odkryły i nie zmarzną… albo któremuś przyśnił się ,,kosmar" i muszę przegonić strachy
i ponownie uśpić przy pomocy smyranka po plecach… A więc niekończące się nocne wędrówki ludów sprawiają, że ani nie ma pełnego snu, a i jest on znacznie za krótki.

Co jeszcze mogę postanowić? Chyba chciałabym postawić na moje relacje z ludźmi, na służbę drugiemu człowiekowi. Zamiast biernie czekać i przyglądać się życiu, pytając często: „Co ja z tego będę miała?”, pragnę wybrać drogę czynu – „Co ja mogę zrobić dla ciebie?” Pragnę działać, inspirować, zaskakiwać, wychodzić z inicjatywą!

Pan Bóg dał nam tyle talentów, pasji, darów, byśmy dzielili się z drugim człowiekiem. A my często, widzę to po sobie, zatrzymujemy je dla siebie, sądząc, że są mało warte, nikomu się nie przydadzą…

Nie doceniamy ich i Stwórcy, który w jakimś celu nas tymi talentami obdarzył.

Służyć to dawać siebie. Dawać to, co mam w sobie cennego. Drodzy Czytelnicy, zachęcam Was, pomyślmy nad naszymi relacjami w życiu, nie oczekując niczego w zamian. Do każdego człowieka postarajmy się podchodzić z zaciekawieniem, uśmiechem, wrażliwością, ciepłem… Wywołujmy w innych to, co w nich najlepsze. Wyciągajmy z ludzi ich ukryte talenty! Niech wyjdą i zajaśnieją!

W każdym człowieku jest dobro. Czasem tylko trzeba je wydobyć na światło dzienne. Może jesteśmy jedyną osobą, która może komuś pomóc zmienić życie na lepsze…

Warto mieć zawsze pozytywne oczekiwania. Warto na początku roku skierować na bocznicę nasze wrogie uniesienia.
To przecież z naszego serca wychodzi dobro lub zło. Mamy władzę nad sobą, nad swoim sercem, umysłem… Możemy to wszystko kontrolować. Mamy przecież być doskonali na miarę doskonałości naszego Boga!

 

Ewa Gawor do góry