„Szczęśliwa rodzina – szczęśliwe dzieci”. Pod tym hasłem odbył się w
ubiegłą niedzielę 8. Radomski Marsz dla Życia
i Rodziny. Podobnie, jak w ponad 130 innych miastach Polski. W
Radomiu uczestniczyło w nim ponad trzy tysiące osób. Ludzi
uśmiechniętych, o jasnych spojrzeniach. Maszerowało wiele
szczęśliwych małżeństw oraz ich radosne dzieci, często wiezione w
wózeczkach lub prowadzone za rękę.
Uczestnicy Marszów dla Życia i Rodziny przypominają, że Bóg stworzył
człowieka jako mężczyznę i kobietę, by się wzajemnie uzupełniali, i
to się nigdy nie zmieni. Są też przekonani, że dla rodziny
najważniejsze jest wychowanie dzieci
w miłości; ważniejsza jest rozmowa, wspólny wyjazd, wyjście do kina
czy niedzielny obiad niż pieniądze. Najważniejsze jest po prostu
bycie razem. Bycie mamy, taty i rodzeństwa.
Dziś jednak jesteśmy na jakimś zakręcie cywilizacyjnym. Dużo hałasu
robią ludzie, którzy postawili ludzkie „ja” najwyżej, chcą być
„bogiem”, mają projekt nowego człowieka, chcą stworzyć człowieka:
bez płci, bez tożsamości, bez korzeni,
bez narodu, bez historii, bez Boga – stworzyć jakiegoś człowieka
„światowego”… Nie liczą się pradziadkowie, rodzice, historia… Też
organizują swoje Marsze, Parady…
Ich wizja świata jest jednak tak odmienna od poglądów uczestników
Marszów dla Życia i Rodziny, jak dalekie jest…
piekło od nieba.
opr.