DOBRA NAUKA W WAKACJE

Dzisiejszy świat sprzyja anonimowości. Mieszkając na dużych osiedlach, często nie znamy własnych sąsiadów, lub znamy ich tylko z widzenia. Bezpiecznie i anonimowo czujemy się w Internecie. Tam komentujemy i wydajemy opinię o sytuacjach, ludziach. Chodzimy do kościoła, i tam również czujemy anonimowość. Przecież nie znamy często konkretnego księdza, czy osoby, z którą siedzimy w jednej ławce. Oni też nas nie znają. Może czasem z widzenia, bo przychodzimy na tę samą Mszę świętą. Czujemy się „bezpieczni”, bo anonimowość daje nam „bezpieczeństwo”.

Czasem myślę, że dla Boga też chcielibyśmy być anonimowi. Chodzimy do spowiedzi świętej, ale wcześniej zaglądamy do
konfesjonału, kto tam jest. Sama przez długi czas robiłam podobnie. Jeśli choć trochę poznałam któregoś kapłana, omijałam go już w konfesjonale. Bo czułam „niezręczność”.

Tak było aż do jednego dnia pod koniec ostatnich wakacji. Miałam bardzo trudny czas w swoim życiu. Problemy wracały, miłość odpłynęła, rozmowa nie wychodziła, a wątpliwości w sens wszystkiego narastały. Pozostał cynizm i pretensje do siebie, losu i drugiego człowieka. Byłam rozczarowana sobą. Gdyby nie wiara i Jezus, pewnie zamknęłabym trudny rozdział mojego życia i przeszła do kolejnego. Z nadzieją, że będzie lepszy.

Po kilu dniach zmagań ze sobą, przyciśnięta problemami, wątpliwościami, kuszona ciągle przez Złego, poszłam na poranną Mszę świętą. Bardzo tego dnia potrzebowałam jedności z Panem. To był jeden z tych dni, kiedy wiedziałam, że nikt mi nie pomoże, jeśli nie powierzę wszystkiego Jemu. Czekając na rozpoczęcie Mszy świętej i księdza w konfesjonale modliłam się i powierzałam wszystko dobremu Bogu. Wyszedł kapłan. Jak na ironię ten, którego ostatnio unikałam w sakramencie pokuty. Pomyślałam: „I co ja mam zrobić? Czekać na następną Mszę świętą? Nie iść?” Nie wiedziałam, co zrobić. Wtedy spłynęło na mnie wielkie pragnienie przyjęcia pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. To pragnienie było większe, niż niezręczność jaką czułam.

W tym konfesjonale był nie ten kapłan, ale sam Jezus Chrystus. Ksiądz to tylko narzędzie w rękach Boga... Jak wielu z nas kieruje się taką właśnie myślą?

Przeżyłam w tym dniu jeden z najpiękniejszych sakramentów pokuty. Czułam, mocno jak nigdy dotąd, że wyznaję moje grzechy i słabości samemu Jezusowi. Dostałam dobrą naukę i pokutę. Nie zwykłe kilka słów, ale głęboką naukę, która wywołała refleksję. Zajęła ona moje myśli nie na chwilę, ale na kilka następnych dni. Dzięki tej spowiedzi świętej poczułam, że Bóg kocha mnie bez względu na wszystko. Ja byłam sobą rozczarowana, ale On – Bóg nie jest mną nigdy rozczarowany. Zawsze daje mi szansę i możliwość zmiany siebie, sytuacji i życia...

xx

do góry