SZEPTANE „ZDROWAŚ”

„Panie, nasz Panie (...), czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz?” (Ps 8)
Nie tak pewnie, Boże, wymarzyłeś sobie ziemię, kiedy ją stwarzałeś… Nie tak wyobrażałeś człowieka, gdy go tkałeś…

Ale Ci narobiliśmy bigosu…

Uczyniłeś nas niewiele mniejszymi od istot niebieskich, a nam ciągle mało… Zaczęliśmy wykorzystywać daną od Ciebie władzę przeciwko sobie, przeciwko Tobie…

A Ty dalej w swej dziwnej niepojętej po ludzku miłości, byśmy nie byli straceni na wieki, posłałeś na męki swego Jednorodzonego. A On na równi z Tobą, oszalał z miłości do człowieka, choć miłość ta poniosła Go w takich męczarniach i torturach na krzyż.

Nie, człowiek sam z siebie nigdy by się na to nie zdecydował. Tylko Ty, Jezu, połączony łaską z Ojcem i Duchem Świętym, byłeś w stanie złożyć taką ofiarę.

Ale powiedz, czy to się opłaca? Czy widząc, co się dzieje tu u nas na dole, nie żałujesz czasem tego nieustającego cierpienia? Czy znajdziesz wiarę na ziemi, kiedy przyjdziesz?

Czasem słysząc strzępki polityki, informacji o prześladowaniach, mordowaniu dzieci, niewinnych chrześcijan, mam wrażenie, że cała ludzkość spada po równi pochyłej w czeluść…

Na szczęście przypominam sobie, że jest jeszcze Ona. Kardynał Stefan Wyszyński, już niedługo błogosławiony, powiedział:
,,Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej”.

Tylko tego się trzymam, tylko różaniec jest mi siłą. Tylko powtarzane jak w transie „Zdrowaśki” uspokajają moje serce i wyciszają umysł, wlewając pokój i zaufanie, jakie Ona przez całe życie składała w Jezusie.

Kiedy przesuwam paciorki, wyobrażam sobie, jak Maryja przytulała małego Jezuska, jak dawała Mu jeść… Czy marudził, grymasił, czy od zawsze był ,,święty”? Jak wykonywali razem codzienne czynności? Czy mały Jezus zawsze słuchał? Jak często błysnął mądrością? ,,Czemuście mnie szukali?” - to na pewno zastanowiło i zadało ból sercu Matki.

A Ona zawsze wszystko rozważała w swoim sercu. Nie chodziła na pogaduchy, nie dzwoniła ze skargą do koleżanki, nie żaliła się nikomu. Co za kobieta!

No nijak nie umiem Jej naśladować, tak nieudolnie próbuję, tak się staram, a za chwilę znowu coś chlapnę, coś komuś przytknę, ech…

I wtedy łapię różaniec i z przeprosinami pędzę do Mamy i mówię, że znów zeszłam na manowce, ale żałuję i chcę się poprawić, ale tak trudno…

A Ona tylko potakuje z miłością w oczach i razem z Aniołami, Świętymi i Duszami Czyśćcowymi szepczemy Jej do ucha: ,,Zdrowaś Maryjo…”, a Ona się wtedy uśmiecha…

Kocham Cię, Mamusiu!

Ewa Gawor

 

do góry