ZNOWU PONIEDZIAŁEK

I znowu poniedziałek…

A co, jakbyś się nie obudziła? I teraz nie wsadzałabyś tych zapałek do oczu, tylko stała na Sądzie przed Obliczem
Bożym…?

Zapewniam Cię, że bardzo byś wtedy żałowała swojego jęczenia na kolejny zapowiadający się smętny tydzień.

Bo tutaj, na ziemi, mamy dużo więcej możliwości odkupienia naszych win i zbliżenia się do Boga, rozpalenia w sobie miłości i czynienia dobra. Nie narzekajmy więc. Przyjmujmy cierpienie i udrękę, jak należną nam, i oddawajmy Bogu cześć. Daję Ci słowo, że nie dość, że zapracujemy sobie na życie wieczne, to i na ziemi Wszechmogący nam to wynagrodzi.

Dodatkowo - nie szargaj sobie nerwów. Niedawno odkryłam pewien zwrot i bardzo go lubię. Indyferentyzm. Czyli obojętność. Ale taka katolicka. A więc:

Na co mam wpływ - nad tym pracuję. Wszelkie cierpienie, smutki, problemy. Przyjmuję je. Przyjmuję, bo dopuścił to na mnie Bóg, lub - co gorsza - jest to wypadkową mojej głupoty lub błędu. „Dobro przyjęliśmy od Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” (Hi 2,10).

Pomogła mi to również zrozumieć koleżanka, której wykrzykiwałam, co ja zrobiłabym z tymi, którzy walczą z religią i profanują nasze świętości, naszą Maryję! Powiedziała mi: „Zrób, co w Twojej mocy, ale pamiętaj, że to walczy Chrystus”.

Tak, objawienie! Cóż dobrego dadzą moje nerwy? Mogę być wojowniczką, wyrazić swój sprzeciw, nie godzić się, ale na spokojnie, jakby obojętnie, mając z tyłu głowy pewność, że to On i tylko On ma władzę i ostatnie słowo. I choćby całe piekło wyszło na ziemię, Maryja zwycięży, bo Jezus jest Panem! Koniec, kropka! Amen!

I choć ciężko mi opanować mój temperament, bardzo chcę tak żyć, po prostu: przyjmować. Tak zwyczajnie. To, co daje mi Pan. Jak bogactwo, to super! Jak biedę? Jeszcze lepiej, bo skrócę tym sobie czyściec. To takie oderwanie od tego życia doczesnego, a zakorzenienie i ulokowanie swojego skarbu w niebie, „gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną” (Mt 6, 19). To trudne. Ale nie niemożliwe.

Bez pokory i zawierzenia Bogu nie wejdziemy do nieba. A dużo łatwiej osiągać pokorę i ufność tutaj, niż w czyśćcu.

Poza tym, uwolnienie od trosk tego świata, przyziemności, materializmu, przynosi radość, pokój i miłość. Czyż nie tego wszyscy szukamy? Często tylko po omacku… Zacznijmy od nienarzekania!

A jak się nieco pogubisz, to popatrz na Maryję - zupełnie oderwaną od doczesności, ufnie wpatrzoną w Boga. Niech Ona będzie nam drogowskazem. Zatem takiego dnia Ci życzę na początku tego pięknego tygodnia!

A może przyjdziesz na Jej Mszę świętą? Na Roraty… I to z mężem i dziećmi…

Ewa Gawor

 

do góry