TAM PAN JEZUS JEST PRZEZ CAŁY CZAS

Listopad był dla mnie trudny i niespokojny. Wokół wiele osób chorowało lub przebywało na kwarantannie. Statystyki podawane w telewizji i internecie przerażały. Tak trudno było znaleźć pokój…

W pierwszy piątek listopada, tak jak codziennie, udałam się ma Mszę świętą. Od kilku dni towarzyszył mi niepokój ukryty gdzieś głęboko w sercu. Prosiłam na modlitwie o pomoc. Wiedziałam, że tylko z Panem Jezusem pokonam wszystko,
bo On jest moją tarczą i twierdzą.

Nie bałam się koronowirusa. Ufałam, że Maryja otacza mnie swoją opieką. Lękałam się kwarantanny. Tego, że nie będę mogła iść do pracy, zawalę terminy, nie wykonam wszystkiego na czas. Nie mam nikogo, kto mógłby mnie zastąpić.
A do domu nie da się zabrać całego biura…

Wieczorem, w ten listopadowy piątek zaczęły docierać do mnie nowe wiadomości. Przedszkole, w którym pracuję dwa razy w tygodniu idzie na kwarantannę. Dwie koleżanki mają wynik pozytywny. I wtedy niepokój wzmógł się… Czy ja też?

Zaraz potem dotarła kolejna wiadomość, że nasi kapłani też idą na kwarantannę. Jeden z księży ma wynik dodatni.
Znów niepokój. Tym razem o Eucharystię. O to, że zamkną nasz kościół. Szybkie myśli, że muszę poszukać innej świątyni w pobliżu, z dogodnymi godzinami porannych Mszy świętych… Myśli kłębiły się w głowie, a niepokój wdzierał coraz mocniej do serca i umysłu. Nakręcałam się w tym niepokoju...

Wtedy pomyślałam, że tylko w Panu znajdę ukojenie, tylko On mnie umocni. A gdzie będę mogła, to otrzymać?

Tylko w kościele przed Najświętszym Sakramentem. Było już późno i większość świątyń już zamknięta. Nie chciałam czekać do rana. Wsiadłam w samochód i pojechałam do Kaplicy Wieczystej Adoracji w Jedlni. Tam Pan Jezus jest wystawiony przez cały czas i zawsze ktoś trwa na modlitwie.

Gdy tylko weszłam i klęknęłam przed Najświętszym Sakramentem, oblała mnie Miłość Zbawiciela. Jezus dotknął mojego serca i od razu ustąpiły wszystkie lęki i niepokoje. Wiedziałam już, że z moim Panem wszystko ułoży się dobrze...

Tak też się stało. Jeszcze tego samego wieczoru okazało się, że nasz kościół nie będzie zamknięty. Msze święte będą odprawiane normalnie przez kapłanów spoza Wspólnoty. Tak bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość. Bardzo wdzięczna jestem Księdzu Proboszczowi, że pomyślał o parafianach i zorganizował zastępstwo.

Następnego dnia dostałam kolejną dobrą wiadomość. Ja nie idę na kwarantannę, bo miałam za krótki kontakt z zarażonymi koleżankami. Jak dobrze...

Kolejny raz Pan uleczył mój lęk. Wlał pokój w moje serce. Poprowadził wszystko sobie tylko znanymi drogami. I teraz wiem, że w każdej sytuacji mogę zwrócić się do Niego, a On nie zostawi mnie samej… Zawsze będzie ze mną, pomoże, uspokoi i uleczy jak będzie potrzeba...

Ela

do góry