Przez cały Adwent w naszym kościele mogliśmy wpatrywać się w duży
baner z napisem „Cud nad cudami”. Dzieci takie same plakaty, choć w
nieco zmniejszonym formacie, zaniosły do domów jako roratnie
plansze. Tajemnica Eucharystii „zanurzona” w scenerii betlejemskiego
Żłóbka…
Piękny obraz. Piękny zarówno w wymiarze estetycznym, jak i duchowym.
Przeznaczony dla najmłodszych, a poruszył także serca dorosłych.
Co szczególnie przykuło moją uwagę? Kiedy po raz pierwszy, z daleka,
zobaczyłam adwentowy baner, ogromne wrażenie zrobił na mnie głęboko
teologiczny przekaz, wypowiedziany tak, że z łatwością mogły go
pojąć nawet kilkuletnie dzieci. Prawdziwy Pan Jezus – złożony na
sianku i obecny w Eucharystii. Ten sam dwa tysiące lat temu i
dzisiaj. Bardzo mądre
i wartościowe przesłanie.
Jednak szczegółem, który wywarł na mnie największe wrażenie i z
pewnością na długo zostanie w pamięci, były oczy Matki Bożej. Tylko…
aby dostrzec ten subtelny akcent, potrzebowałam spojrzeć z bliska…
Nie tylko w sensie dosłownym. Być „blisko” - znaczy widzieć głębiej.
Przesłonięte pięknymi rzęsami, jakby przymknięte,
a zarazem kontemplujące Jezusa, oczy Maryi, która „zachowywała
wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”. Niezwykła lekcja
Adoracji. Najpiękniejsze trwanie w ciszy przy Bogu...
Rzadko dziś pozwalamy sobie na chwile ciszy. Jeszcze rzadziej – na
tego typu chwile, spędzane w obecności Boga. Dlaczego tak się
dzieje? Pęd życia, wielość obowiązków, zmęczenie, brak zgody na
„marnowanie czasu”, nuda… Tysiące niby-argumentów.
A może po prostu boimy się ciszy, bo wtedy można dużo „usłyszeć”?
Jakby niewidoczny klucz otwierał najtajniejsze zakamarki serca. A
tego nie lubimy… Nawet jeśli klucz trzyma w ręku sam Bóg. A może
właśnie dlatego, że Bóg? Boimy się, że zabierze nam marzenia,
naruszy „święty spokój”, zaprosi do podjęcia trudu.
Czego uczy nas Maryja, kołysząca sercem Słowo wśród ciszy
betlejemskiej nocy? Z pewnością pragnie Tobie i mnie powiedzieć:
„Zobacz, ON nie jest Bogiem braku, lecz hojności. Nie zgodziłam się
na Jego plan w poczuciu, że może zniszczyć moje marzenia. Jedyne, co
zrobiłam, to zaufałam, że dla Boga naprawdę nie ma nic niemożliwego.
Zatrzymaj się na chwilę i podczas Adoracji wspomnij drogę,
naznaczoną obecnością mojego Syna. Od cichego Nazaretu, przez ubogie
Betlejem, bolesną Golgotę, radosny pusty Grób, aż po każde czekające
na człowieka Tabernakulum. I nie bój się ciszy, otwierającej serce.
Pośród niej mogą zacząć kiełkować rzeczy po ludzku niemożliwe”.
Gosia