TYLKO JEDEN POMYSŁ: UCIECZKA!

Wokół cisza i ciemność. Tylko wieczna lampka przypomina, że nie jestem sama. Bo tam - w Tabernakulum - jest najważniejszy, najlepszy i najprawdziwszy Przyjaciel – Jezus. Mijają sekundy i minuty, a ja trwam, na spotkaniu w „cztery oczy”. Baz pośpiechu i niepotrzebnej bieganiny… W bezruchu opowiadam, co mnie dziś trudnego spotkało, ile ważnych spraw nie byłam w stanie załatwić. Pytam i słucham. Bo wiem, że tylko Jezus daje rozwiązanie…

W ostatnim czasie w moim życiu ciągle zabieganym i pospiesznym tyle było zamętu i niepokoju. Wzięłam na siebie tak wiele obowiązków, nowych wyzwań. W pracy nawał spraw nie pozwalał zakończyć dnia o zwykłej porze, a w domu czekały nowe. Poczucie zaniedbywania rodziny i domu powodowały wyrzuty sumienia. Niekończące się telefony nie pozwalały odpocząć wieczorem. Skołowana i zaplątana w to wszystko, z ogromnym zniechęceniem i zwątpieniem
stanęłam przed wizją totalnej katastrofy… A w głowie świtała myśl: Ucieczka!

I właśnie wtedy zadałam sobie pytanie, gdzie uciec? Od razu przypomniały mi się słowa Psalmu, który śpiewaliśmy kiedyś na Mszy świętej - „Panie Ty zawsze byłeś nam ucieczką”.

To była odpowiedź na moje pytanie. Pobiegłam więc do Pana Jezusa. Klęknęłam przed Tabernakulum i powiedziałam: „Panie pomóż, bo sama już nie daję rady”.

Oczywiście nie od razu wszystko się ułożyło, ale Pan działał. Dawał rady i pomysły jak kończyć wszystkie sprawy. Jak podzielić obowiązki, aby zyskać trochę czasu. Stawiał na mojej drodze pomocnych ludzi i rozjaśniał mój umysł, abym umiała rozróżnić rzeczy mniej ważne od tych ważniejszych…

Teraz już zawsze pytam Przyjaciela Jezusa co zrobić i jak rozwiązać daną sprawę. Do NIEGO przychodzę z trudami codzienności. JEMU oddaję je wszystkie. On nigdy mnie nie zawiedzie...

 zou

do góry