Pewnego dnia w czasie II wojny światowej niemiecki oficer przywiózł
do szpitala prowadzonego przez siostry zakonne, żonę, która miała za
chwilę urodzić. Kiedy ulokowano ją w sali, oficer stojąc przy jej
łóżku zawołał siostrę i wykrzyczał, żeby natychmiast zdjąć krzyż ze
ściany, bo nie chce, by jego dziecko po urodzeniu "widziało tego
Żyda". Siostra pobiegła do przełożonej poinformować o sprawie. W
międzyczasie żona zaczęła rodzić, oficer został z sali wyproszony.
Po jakimś czasie wychodzi siostra z zawiniątkiem i mówi do oficera:
ma pan ślicznego syna i… jeszcze jedno: spełniło się pana życzenie –
dziecko nie widzi.
Uważaj na słowa, jakie wypowiadasz. Mogą to być przekleństwa, które
dotkną Ciebie lub Twoich najbliższych.
Czy zdarza Ci się myśleć i mówić o kimś, że jest głupi,
beznadziejny, nic mu się nigdy nie udaje?
Słowa mają wielką moc. Potrafią przylgnąć do człowieka, nawracać w
najsłabszych momentach, ale i drążyć i sączyć niepewność, strach,
beznadzieję. Potrafią też nieść na skrzydłach nadziei i miłości, z
radością wypatrywać następnego ranka, znajomej twarzy, gestu,
spotkania. Słowa mają wielką moc. Za słowa, nie tylko czyny,
odpowiemy przed Panem. Albowiem „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko,
co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie
uczyniliście” (Mt 25, 40).
Słowami można przekląć i można błogosławić. Można powiedzieć: „Nic
dobrego z Ciebie nie wyrośnie”, a można wyrzec pełne pokoju słowa:
„Wierzę, że ze wszystkim dasz sobie radę”.
Nie mówmy do nikogo przekleństw. Często je wypowiadamy w chwilach
gniewu, emocji; a później dziwimy się, że np. nasze dziecko jest
wycofane, ma niskie poczucie wartości, łatwo go zranić, nie daje
sobie rady w nauce, w kontaktach
z rówieśnikami… Jeśli słyszy w swoim życiu tak łamiące słowa, stają
się one po trochu jego udziałem. Wypowiadajmy słowa niosące dobro,
pocieszenie, dające otuchę i otulające niczym ramiona naszego Pana.
„Śmierć i życie są w mocy języka, a kto go miłuje, spożyje jego
owoc” (Prz 18, 21).
Ewa Gawor