FUNDAMENT

„Uroczysty Dzień Komunii jest największą mą radością, Jezus żywy w moim sercu dziś objawił miłość swą…”.

Doskonale pamiętam oba najważniejsze dni. Dzień mojej pierwszej Komunii świętej sprzed trzydziestu paru lat i ten,
który jako matka przeżywałam kilka lat temu. Oba piękne i uroczyste, chociaż odmienne.

Od mojej I Komunii świętej minęło wiele lat. To były inne czasy. Ale Pan Jezus ten sam!

Pamiętam, że bardzo mocno przeżywałam mój pierwszy sakrament pokuty i pojednania. Martwiłam się, czy nie zapomnę moich grzechów i czy nie pomylę formuły spowiedzi. Bardzo pomogła mi wtedy moja mama. Rozmawiała ze mną
i tłumaczyła wszystko.

Sam poranek niedzielny, 8 czerwca, był wyjątkowy. Moja biała sukienka i buty były skromne, nie tak piękne jak dzisiejszych dziewczynek. Ale przecież nie o to chodzi. Z całego dnia pamiętam tę największą radość jaka towarzyszyła mi od momentu wstania z łóżka. Przepełniała mnie, bo wiedziałam, że w moim sercu zamieszka Pan Jezus.

Po tych wielu latach nie pamiętam z tamtego dnia żadnych prezentów czy uroczystego obiadu z rodziną i przyjaciółmi.
To miało bardzo drugorzędne znaczenie. Za to pamiętam, że było mi tak dobrze i wypełniało mnie takie ogromne szczęście, gdy po raz pierwszy Pan Jezus przyszedł do mojego serca.

Cały Biały Tydzień z wielką radością chodziłam na Mszę świętą. Pamiętam, że w środku tygodnia wieczorem z wielkim płaczem wpadłam do mamy pokoju i ledwo mogąc mówić wyszlochałam, że zapomniałam pomodlić się rano i teraz już nie będę mogła przyjąć Komunii świętej. Mama spokojnie pogłaskała mnie po głowie, przytuliła i powiedziała, że widziała jak się rano modliłam. Przy okazji przypomniała mi naukę z katechezy o grzechu. O tym, że są grzechy lekkie - tzw. powszednie
- i ciężkie. A Pan Jezus w konfesjonale w osobie kapłana czeka na mnie zawsze, jeśli przydarzy mi się „zboczenie z kursu”.

Jakie to było dla nie ważne, ta rozmowa. Zapamiętałam ją mocno i po wielu latach sama wykorzystałam, gdy byłam mamą. Wiedziałam, że dla dziecka ważne jest wsparcie, czasem wyjaśnienie i pomoc w rozeznawaniu. Taka chwila rozmowy bardzo pomoże dziecku w kształtowaniu jego sumienia.

Kilka lat temu jako mama, przeżywając I Komunię świętą, starałam się stać mocno przy moim dziecku. Wspierać, wyjaśniać i towarzyszyć. Najmocniej przeżyłam sobotni poranek, gdy moja Pociecha świadomie wyrzekała się grzechu i wyznawała wiarę. Odnawiając to, co my w jej imieniu, wyznawaliśmy i wyrzekaliśmy się na chrzcie świętym. Jeszcze jej sakrament pokuty i pojednania był dla mnie mocnym przeżyciem. Wiedziałam, że w nim moje dziecko spotyka się z Miłosierdziem Bożym. Ufałam, że wraz z księdzem, który ją do tego przygotowywał, zrobiliśmy wszystko, aby pięknie przeżyło oba sakramenty.

Cały niedzielny poranek był piękny i radosny. Wzruszenie gościło często. Szczególnie na początku i pod koniec Uroczystości.

W Białym Tygodniu przyszła jednak refleksja: „Co zrobić, aby mój Skarb często korzystał z sakramentu pokuty i pojednania oraz często przystępował do Komunii świętej?” Odpowiedź przyszła szybko i wydała mi się oczywista: „Moje dziecko musi mieć dobry przykład”. Musi widzieć, że my, rodzice, często korzystamy z sakramentów. Nasza wspólna obecność na Eucharystii pomoże i zachęci je do jedności z Bogiem.

To my, rodzice, musimy zrobić wszystko, aby nasze dzieci pokochały i zrozumiały Cud Eucharystii i by Jezus stał się ich najlepszym Przyjacielem. Dając im mocny fundament podarujemy im najlepszy start w dorosłość.

Bo jeśli nawet kiedyś pogubią się w swoim życiu… to fundament zostanie. I od niego zawsze mogą zaczynać budować
od nowa.

Ela

do góry