Jutro rozpoczniemy maj. Wielu mówi, że to najpiękniejszy miesiąc w roku. Przyroda na dobre budzi się do życia,
rozkwita z całą mocą. W świątyniach Pierwsze Komunie święte i sakrament kapłaństwa…
To miesiąc, gdy chcemy szczególnie utkwić nasz wzrok w Maryi.
Święty Bernard powiedział: „Kiedy przygnieciony myślą o ciężarze swoich win, niespokojny z powodu opłakanego stanu twego sumienia, przerażony surowością sądu, dajesz się zawładnąć smutkowi i wpadasz w przepaść desperacji, wtedy pomyśl o Maryi”.
Maryja uczy każdego z nas, jak odkrywać swoje powołanie; swój specyficzny dar, który Bóg przygotował specjalnie
dla każdego z nas. Uczy nas czułości i wrażliwości.
Dlatego chętnie przychodźmy na Nabożeństwo majowe, w którym śpiewamy 55 Jej imion.
Śpiewem, modlitwą, wyrażamy naszą miłość do Matki Bożej, ale przede wszystkim starajmy się tę miłość okazywać naśladowaniem Jej w wierze i zaufaniu Bogu.
Ważne jest, abyśmy poprawnie też mówili o Maryi. Gdy odmawiamy różaniec, powinniśmy mówić „Mario”, czy „Maryjo”?
Powinniśmy mówić „Maryjo”. Dlaczego? Z prostej przyczyny: podczas 386. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski obradującego w dniach 27-29 sierpnia 2020 r. na Jasnej Górze biskupi przyjęli normy dotyczące ujednolicania tekstów niektórych modlitw. Bardzo ważną sprawą było bowiem to, aby formuły modlitewne, które stosujemy na co dzień, brzmiały jednakowo w różnych modlitewnikach czy też w czasie rozmaitych zgromadzeń liturgicznych. Ujednolicenie dotyczy m.in. modlitwy „Pozdrowienia Anielskiego”, w której poprawna formuła to: „Zdrowaś Maryjo”,
nie „Mario”. Przygotowany przez Komisję ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wykaz określonych modlitw uściśla zatem bardzo jasno, jak mamy wypowiadać imię Matki naszego Pana. Bardzo ważne jest więc, abyśmy byli wierni tekstom modlitw i zachowywali je takimi, jak przypomina nam o tym Kościół.
To ujednolicenie tekstów modlitw wiąże się z Liturgią oraz z naszym wspólnotowym uwielbianiem Boga i oddawaniem czci Maryi. Oczywiście, w swojej prywatnej modlitwie też bądźmy wierni słowom modlitwy, by nie stworzyć jakiegoś złego nawyku i prywatnych językowych konstrukcji, które później uparcie będziemy chcieli przenieść do modlitwy wspólnotowej, kierując się czasem pysznym wyobrażeniem o swej wyjątkowej pobożności, która ma też wyjątkowe formy słowne.
Nie oburzajmy się jednak, kiedy w czyjejś wypowiedzi, w jakiejś spontanicznie wypowiadanej głośno modlitwie usłyszymy, że ktoś do Matki Bożej mówi: „Mario”. Przecież także w rozmaitej literaturze spotykamy często (a nawet chyba częściej) właśnie „Mario” w odniesieniu do Świętej Bożej Rodzicielki. Bądźmy wierni tekstom modlitw, ale pamiętajmy, że poza nimi często funkcjonuje „Mario”, a nie „Maryjo”. I jest to nie tyle kwestia teologiczna, ile bardziej związana z historią naszej ojczystej mowy czy raczej z ewolucją języka.
W języku polskim akcentujemy zwykle drugą sylabę od końca. W ojczystej wymowie imię Matki Najświętszej tłumaczone
z oryginału greckiego brzmiałoby dokładnie: „Marija”. Przy naszych deklinacjach pojawiał się problem z wymową, bo trzeba by mówić: „Mariji”, „Mariją”, a brzmi to dość specyficznie i nie jest łatwe w wypowiedzeniu. Stąd też „Marija” ewoluowało w staropolskie „Maryja”. Tak jest w naszym języku, ale w większości innych już nie. Ma to swój pozytywny wymiar, bo dla nas Maryja, nawet na gruncie językowym, to ta szczególna i jedyna spośród wszystkich Marii. Przez szacunek do Matki Chrystusa i Jej jedyności w Polsce nawet nie nadawano imienia Maryja chrzczonym dzieciom, ponieważ to imię odnoszono tylko do Bogurodzicy.
Pamiętajmy też, że mówimy „łaski pełna”, a nie „łaskiś pełna”, i „błogosławionaś Ty między niewiastami”, a nie „błogosławiona Tyś”, oraz: „owoc żywota Twojego Jezus”, a nie „Jezu”.
Inna sprawa to pytanie, czy równie mocno troszczymy się o godne wypowiadanie imienia Bożego lub imienia Matki Bożej. Można kruszyć kopie o jedną literkę, a nie przejmować się tym, że nadużywa się imienia Bożego nadaremno (jak uczy nas Dekalog) lub przyzywa się Maryi w bardzo niewłaściwych i pozbawionych szacunku kontekstach, np.: „O Matko Święta, jak tu drogo” lub: „O Matko Boska, jak Ty mnie denerwujesz!”. To oczywiście tylko przykłady.
Bądźmy zatem wierni tekstom liturgicznym i tekstom poszczególnych modlitw i wypowiadajmy je tak, jak uczy nas Kościół.
Przyjmujmy też jednak spokojnie to, że poza Liturgią i poza tekstami modlitw podanymi nam przez Kościół w kulturze funkcjonuje nie tylko „Maryja”, ale i „Maria”. To naprawdę nie ujmuje nic Matce Bożej. Bardziej zasmuci Ją to, że z tego powodu braknie nam wobec siebie miłości i pokory, a przez to będziemy dalecy od Jej naśladowania. A najważniejsze jest właśnie to. Naśladujmy Maryję – Jej wiarę, zaufanie i pełnienie woli Bożej z miłością wobec siebie nawzajem. Tak też stanówmy jedno i czuwajmy, by paradoksalnie czasem faryzejska troska o każdą nawet literkę nie stała się powodem do braku miłości i podziałów, bo za tym stoi zły duch. My bądźmy poddani i ulegli Duchowi Świętemu.
opr. ff