,

U PROGU ROKU MODLITWY

Dwa tygodnie temu, 21 stycznia, papież Franciszek ogłosił Rok Modlitwy. Ma on być przygotowaniem do Jubileuszu,
który będziemy obchodzić w 2025 roku. Warto, byśmy podjęli wezwanie Ojca Świętego, a przez to głębiej i lepiej przeżywali nasz kontakt z Bogiem. Bo nic tak nie zmienia świata jak „zgięte kolana” i wzniesione ku niebu serce.

Często spotykam się ze zdaniem: „Nie umiem się modlić”, albo: „Trudno mi jest się modlić”. Przyznam się szczerze, że... mnie samej modlitwa nie zawsze przychodzi łatwo. Proza codziennego życia, zniechęcenie czy brak wewnętrznej ciszy bardzo często dają o sobie znać. Jednak... jeśli jest trudno, warto pamiętać o tym, że powstawanie pereł wiąże się
z cierpieniem. Może to nie przypadek, że natura daje nam taki właśnie przykład?

Chyba każdy wie, a przynajmniej się domyśla, jak dużo kosztuje nas to, co w życiu cenne – budowanie bliskości
z drugim człowiekiem, wychowanie dzieci, praca nad własnym charakterem, walka z nałogami... Dlaczego w relacji
z Bogiem mielibyśmy się „odczłowieczyć” i nie przeżywać jej tak, jak innych ważnych rzeczy?

Jeżeli przychodzą trudności, przeróżne w swoim kształcie i natężeniu, to... wbrew pozorom dobrze! Przypomnijmy
sobie słynne „bądź zimny albo gorący”, zapisane przez św. Jana w Apokalipsie (Ap 3, 15). Nie zawsze w modlitwie
musisz być „gorący”. Bóg potrafi rozpuścić nawet lód, byleby ten lód znalazł się w promieniach Jego obecności.
A do tego trzeba stanąć z Nim twarzą w twarz, właśnie na modlitwie, jakakolwiek by ona była. Jeśli więc masz nawet chęć wykrzyczeć w stronę nieba cały swój bunt i złość albo jeśli ostatnią sprawą, którą chce Ci się zrobić, jest pomyślenie o Bogu, to... nie rezygnuj! Najgorzej dzieje się, jak mówi Apokalipsa, kiedy ktoś stanie się letnim, kiedy „wszystko mi jedno” w nim zwycięży.

Święty Paweł napisał przepiękny Hymn o miłości, zwracając się do chrześcijan w Koryncie, mieście o dość kiepskiej reputacji, jednak nie zdołał przebić się przez „letniość” Ateńczyków, gdy przemawiał na Areopagu.

Co zrobić ze stwierdzeniem: „Nie umiem”, albo: „Nie wiem jak się modlić”? Może niektórych dziwi, że ktoś tak przeżywa swoją duchowość... że miesza treść modlitw, nie potrafi odmawiać Koronki, nie pamięta tajemnic różańca, nie wie,
co robić w trakcie Adoracji... Niech nas nie gorszy czyjeś „nie umiem”. Niech nas nie gorszy, bo Boga chyba rozczula ludzka nieporadność (także ta w modlitwie), podobnie jak rodzica rozczula nieporadność dziecka. Lepiej pomóżmy, wytłumaczmy, nauczmy. Jeżeli natomiast sami mamy poczucie nieumiejętności, powiedzmy to Bogu wprost. W ten sposób... już będziemy się modlić. I to bardzo pięknie.

Pewnie jeszcze wiele razy wrócimy w tym roku do tematu modlitwy. Może nasi Czytelnicy, którzy należą do różnych Wspólnot, zechcą podzielić się świadectwem, w jaki sposób przeżywają ją sami lub w swojej Wspólnocie? Tak różne przecież są formy pogłębiania duchowości. Warto, żebyśmy ubogacali się nawzajem. A u progu Roku Modlitwy, niech towarzyszy nam mądre zdanie Mahatmy Gandhiego: „W modlitwie lepiej mieć serce bez słów niż słowa bez serca”.



Małgorzata Sar

do góry