,

ZMARTWYCHWSTAŁA DO ŁASKI /3/

Orygenes widzi znaczenie przydomka Magdalena w samej nazwie miejscowości Magdala, którą przetłumaczył jako „magnificatio”, czyli „czynić wielkim”. Z kolei św. Hieronim wychodząc od hebrajskiego znaczenia słowa Magdala przetłumaczył je jako „wieża Boga” i nazwał Marię Magdalenę „posiadającą wieżę”, „zaopatrzoną w wieżę” albo „strażniczką wieży”, ponieważ ona jedna pośród uczniów była niewzruszenie pewna, że spotkała Zmartwychwstałego. Jest ona także strażniczką wieży, a więc tą, która jej strzeże jak najcenniejszego dobytku. To sam Jezus jest najważniejszym dobytkiem jej serca. Magdalena jest wielka wielkością swego Mistrza, ufortyfikowanym miastem, wspaniałą winnicą otoczoną Jego miłością. Wpisuje się to doskonale w interpretację niektórych współczesnych autorów, którzy znaczenie przydomka Magdalena upatrują w hebrajskim czasowniku gadal – „ta, która została uczyniona wielką” – Magnificata.

Magdalena została uczyniona wielką przez Boga, gdy nawróciła się po spotkaniu Chrystusa. Dokonało się to we wczesnym okresie Jego publicznej działalności, a w końcu już znacznie później odnajdujemy ją z powrotem w Betanii, gdzie znów przebywała w gronie rodzinnym.

Maria z Magdali jest przedstawiona jako kobieta która przeszła egzorcyzmy, czy też została uwolniona przez Jezusa od siedmiu złych duchów, choć samo uwolnienie nie jest bliżej opisane. Oddajmy więc głos Marii Valtorcie, która w swoim dziele „Poemat Boga – Człowieka” spisała słowa Jezusa na temat nawrócenia Marii:

„Zawsze przychodzę, gdy ktoś „skłania swoje serce do rozumienia”. Nie jestem Bogiem twardym i surowym. Jestem Żyjącym Miłosierdziem. I szybciej niż myśl przychodzę do tego, kto się do Mnie zwraca. Także do biednej Marii z Magdali, tak pogrążonej w jej grzechu, podążyłem pośpiesznie Moim duchem, gdy tylko odczułem powstające w niej pragnienie zrozumienia: zrozumienia światła Bożego i zrozumienia swojego stanu ciemności. I stałem się dla niej Światłością. Mówiłem do wielu tamtego dnia, ale naprawdę mówiłem do niej samej. Widziałem tylko ją, jak się zbliżała gnana porywem duszy, zbuntowanej przeciwko ciału, któremu była uległa. Widziałem tylko ją: jej biedne wzburzone oblicze, jej wymuszony uśmiech, który ukrywał jej wewnętrzne cierpienie pod szatą pewności i pozornej radości, stanowiących wyzwanie dla świata i dla niej samej. Widziałem tylko ją, bardziej zaplątaną w ciernie niż zagubiona owieczka z przypowieści; ją,
która tonęła w obrzydliwości życia i wypłynęła na powierzchnię, jak te głębokie fale, które niosą ze sobą wodę z dna.

Nie wypowiedziałem wielkich słów ani nie dotknąłem tematu odnoszącego się do niej – dobrze znanej grzesznicy. Nie chciałem jej zadręczać, zmuszać do ucieczki, do wstydzenia się lub przyjścia. Pozostawiłem ją w spokoju. Pozwoliłem, by Moje słowo i Moje spojrzenie zstąpiło w nią, stając się zaczynem, żeby z tego chwilowego porywu uczynić jej chwalebną przyszłość świętej. Mówiłem przy pomocy jednej z najpiękniejszych przypowieści [o zaginionej owcy – przyp. s. M.M.].
[Był to] promień światła i dobroci wylany właśnie dla niej. Tego wieczoru, gdy stawiałem stopę w domu pysznego bogacza [uczta u Szymona – przyp. s. M.M.] – w którym Moje słowo nie potrafiło stać się zaczynem przyszłej chwały,
bo zabiła je pycha faryzejska – wiedziałem już, że ona przyjdzie. Tak wiele łez wylała w pokoju, w którym grzeszyła.
W światłości tego płaczu zadecydowała się już jej przyszłość.

(...) Wszyscy sądzili, że Maria przyszła dla jednego z tych zwykłych kaprysów, które – jako prawdziwe opętanie demoniczne – rzucały ją w nieprzewidziane miłostki. Ale szatan był już pokonany. Myśli wszystkich pełne były zawiści,
bo zobaczyli, że to nie do nich się zwróciła, lecz przyszła do Mnie”. (Maria Valtorta, Poemat Boga-Człowieka,
księga III, 99. Rozważania o nawróceniu Marii Magdaleny. Napisane 22 i 25 stycznia 1944. A, 1570-1577)

cdn



s. Maria Magdalena

do góry