Gdzieś koło osiemnastki pomyślałem sobie, że
parafia, to świetna sprawa. Każdy – starszy i młody, chory i
zdrowy, bogaty i biedny, wielki profesor i najprostszy chłop,
lekarz i woźny – przychodzą do kościoła, by wielbić Boga. I
stają tak blisko siebie. Modlą się o to, by kochać się
wzajemnie. I świetne jest to, że po Mszy świętej starszy
powinien móc liczyć na młodego, młody na starszego, chory na
zdrowego, biedny na bogatego, człowiek prosty i ubogi na tego
wykształconego, woźny na lekarza, a lekarz na woźnego itd...
Wiadomo, że każdy musi mieć pieniądze na życie. I każdy stara
się uczciwie pracować. Ale czasem zdarza się tak, że kogoś nie
stać na lekarza; że chory nie umie poprosić o pomoc; że bogaty
nie wie, jak mądrze dzielić się swoją zamożnością...
I jako prawie dorosły chłopak pomyślałem, że to właśnie w
parafialnym kościele, podczas spaceru z niedzielnej Eucharystii,
w salach spotkań na plebanii, można to wszystko pięknie
pozałatwiać i naprawdę poczuć, że JESTEM PARAFIANINEM – troszczę
się i doświadczam troski...
Bardzo podoba mi się, kiedy np. obok gazet w parafialnym
kościele stoi sobie niewinny koszyk. Nie ma daszku, dziury na
klucz i żadnego opancerzenia. Jest tak bardzo niewinny, że
wzbudza zaufanie i porusza sumienia. Oto ludzie przychodzący
wielbić Boga i przychodzący modlić się o to, by kochać drugiego
człowieka, będą sobie brać gazetę i – poruszeni szczerą troską –
wrzucą coś do koszyka. Czasem mogą nie mieć, co wrzucić, ale z
miłością podziękują w modlitwie Panu za dar, który otrzymują.
Może kiedyś uda się wrzucić... No tak, gazeta wymaga sporej
pracy i jak każda materialna rzecz – kosztuje. Niewiele, ale
kosztuje. Niewinny koszyk zbiera dary serca, cieszy się każdym
wdowim grosikiem... Jego niewinność i dosłowna otwartość jest
zdumiewająca i wymowna – oto ogłasza on wszystkim wchodzącym do
kościoła: „Oto moja
parafia! Tak prosto i z czystą intencją troszczymy się o nią
wszyscy, a ktoś odpowiedzialny za kondycję niewinnego koszyka i
gazety spokojnie „zawiąże koniec z końcem”.”
Jednak niewinność koszyka bywa niszczona i nie można już liczyć
na to, że będzie on ogłaszał parafianom radosną wieść o czystej
trosce. Niewinny koszyk staje się przedmiotem szatańskich
gier...
Czy czuję się bezpiecznie w mojej parafii? Czy moja parafia może
liczyć na mnie?
xp