Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Jest w Biblii Księga, nazywana często Hymnem o miłości Starego
Testamentu. Która? Jeśli ktoś lubi matematykę – w kolejności 26.
Pieśń nad pieśniami… Hymn hymnów, zawierający kilkanaście
rozdziałów wychwalających miłość – i to miłość w bardzo
konkretnej sytuacji.
Wyobraźcie sobie: ona - piękna i powabna & on - wręcz pachnący
męskością… Czego chcieć więcej? Niepotrzebne harlekiny i inne
romanse. Przepiękna łączność serc połączona
z namiętnością.
Nie bez przyczyny fragmenty z tej Księgi często są czytane
podczas Liturgii sakramentu małżeństwa. Gdyby młodzi,
przygotowujący się do ślubu nie narzekali na zbyt wiele zajęć
związanych z uroczystością, można by zalecić im obowiązkowy
„kurs uczenia się na pamięć
i deklamowania” fragmentów Pieśni. Oj, byłoby z czego wybierać!
Cała Księga pełna jest epitetów i zwrotów, które - wypowiedziane
z ust ukochanego - zachwyciłyby
chyba każdą kobietę. W drugą stronę podobnie, więc… drogie panie
- mp3 z Pieśnią, słuchawki i do dzieła!
A jednak - czy rzeczywiście tylko o to chodzi? Dlaczego taka
Księga w Biblii? Piękne określenia, przypominające srebro, złoto
i drogocenne kamienie… Najwspanialsze języki ludzi
i aniołów… To zbyt mało. „Boży styl” jest inny, a Miłość sięga
głębiej. Słowa są ważne, ale potrzeba czegoś więcej. Kiedy ktoś
składa wyznanie drugiej osobie: „będę Cię kochać do śmierci”, w
swoim sercu powinien „wyryć” werset:„…lecz gdybym wyśpiewał
tysiąc pięknych słów, a nie poparłbym ich życiem, stałbym się
jak ci, co krzyczą o miłości, nic o niej nie wiedząc.”
sm