Miłość nie pamięta złego…
Ileż razy powtarzamy przysłowie: „Pan Bóg nierychliwy, ale
sprawiedliwy”…Bo źle podzielony spadek, bo sąsiadka znów
obgadała, bo przyjaciel zawiódł. To prawda. Sprawiedliwość jest
jednym z JEGO „imion”. Jednak jest jeszcze inne - największe,
najpiękniejsze: Miłosierdzie. Często myślimy o nim, kiedy
przystępujemy do spowiedzi. Miej miłosierdzie, przebacz grzechy,
nie pamiętaj złego…
No ale ten spadek? W takim przypadku, Boże, okaż rękę
sprawiedliwą i karzącą! Mówią, że minęło wiele lat, przyszli z
opłatkiem w Wigilię! O niee... . Trzeba być szalonym, żeby
wybaczyć podobną krzywdę. Trzeba być szalonym, żeby podać rękę
komuś, kto nazywał siebie przyjacielem, a bardzo zawiódł. Jonasz
miał rację, gdy - siedząc pod krzewem rycynowym - oburzał się na
działanie Boga wobec mieszkańców Niniwy. Wszystko ma przecież
swoje granice!
Wszystko oprócz… miłości, która promieniuje miłosierdziem.
Niemodne słowo. Zapomniane. Tak w mowie, jak i w życiu. I źle
się kojarzy - z jednej strony z naiwnością, z drugiej zaś - jako
litość i „łaska”, której nie lubimy.
A jednak ON powiedział do św. Faustyny, że Miłosierdzie to
największy przymiot. Czym więc jest naprawdę? Dlaczego Jan Paweł
II wzywał do „wyobraźni miłosierdzia”? Z jakiego powodu Księga
Jonasza jest jakby „urwana” i niedokończona?
Wiele pytań, na które odpowiedź daje przepiękne zdanie: „W swoim
właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako
dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie
dobra spod wszelkich nawarstwień zła.”
Komentarza chyba nie trzeba. Zła nie zwyciężymy złem. Miejmy
wyobraźnię, która przemienia świat. Napiszmy własnym życiem
zakończenie Księgi Jonasza. Przecież prawdziwa miłość nie
pamięta złego…
ms