Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen – niech tak się stanie.
Słowa jakże dobrze nam znane z tekstów modlitwy za zmarłych. Nad
grobami najbliższych wypowiadamy je nieco mechanicznie. Pogrążeni w
modlitewnej zadumie nie dostrzegamy, jak ogromny sens w zdaniu tym
się kryje.
Czy odeszli w pokoju? Czy robimy wszystko, abyśmy my sami i
najbliższe nam osoby po przejściu „na drugą stronę” mogli zaznać
owego pokoju?
Dawniej śmierć była jakby „bliżej” człowieka. Ludzie zazwyczaj
umierali w domu, w otoczeniu swoich bliskich. Ci dbali, aby konający
mógł pojednać się z Bogiem w sakramencie pokuty i przyjąć Komunię
świętą. Nadto, umierającemu członkowi rodziny w stygnące dłonie
wkładano zapaloną świecę – gromnicę – symbol Bożej światłości, znak
Pana Jezusa.
W dzisiejszych czasach temat śmierci jest skrzętnie omijany. Dopiero
choroba i podeszły wiek przypominają, że życie dobiega kresu. Śmierć
została ukryta w szpitalu – samotna, gorzka śmierć człowieka wśród
fachowego, lecz często obojętnego personelu. Choć są też wyjątkowe
chwile – byłam świadkiem, jak pobożna pielęgniarka zapaliła gromnicę
i podała ją konającemu pacjentowi.
Przeróżne są relacje międzyludzkie. O pokój wieczny dla siebie i
swoich najbliższych zatroszczmy się zawczasu.
Życie to czas, w którym szukamy Boga. Śmierć to czas, w którym Go
znajdujemy. Wieczność to czas, kiedy w JEGO objęciach żyjemy.
Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby tak się stało. Amen.
opr.
Jadwiga Kulik