...i zaraz w progu słyszy: „Witaj, sługo dobry i wierny!”
Być może tak właśnie wyglądał w Niebie wieczór 21 grudnia 2015 roku.
To właśnie wtedy, podczas sprawowania Eucharystii, odszedł do Pana
Człowiek, którego zna chyba cała Polska (i nie tylko).
Ojciec Jan Góra – dominikanin, duszpasterz akademicki, doktor
teologii, przyjaciel św. Jana Pawła II, organizator spotkań w
Hermanicach, założyciel Domu na Jamnej, autor hymnu „Abba Ojcze”, a
przede wszystkim twórca LEDNICY…
Ojciec Jan miał niesamowity charyzmat, przyciągający mnóstwo osób.
Mimo, że początkowo nie znajdowało się to zbytnio w planach Ojca i
nie było łatwe, młodzież pojawiła się w jego życiu i już nie chciała
odejść. Zadomowiła się w sercu swojego duszpasterza na dobre, a on
odpowiadał nowymi pomysłami, a nade wszystko miłością.
Tak właśnie było… Jeśli ktoś jeździ na Spotkania lednickie, z
pewnością pamięta po tysiąckroć powtarzane z ust ojca słowa: „Kocham
was!” Spędzając wiele godzin na Polu, nieraz mieliśmy już trochę
dość upału albo deszczu albo kurzu. I w takich momentach to „Kocham
was!” było dawką świeżej energii. Ojciec mówił tak, że mimowolnie
budziliśmy się z „letargu” po nieprzespanej nocy, uśmiechaliśmy i
podnosiliśmy do kolejnego tańca.
Ojciec Jan był postacią niezwykle wyrazistą. Jego postawa i
niekonwencjonalne pomysły oczywiście sprawiały, że ten kapłan mógł
niekiedy być odbierany jako człowiek dość intrygujący. Przecież…
samoloty nad miejscem sprawowania Mszy świętej, procesja ułanów czy
szczudlarzy na Drodze Trzeciego Tysiąclecia, pokaz fajerwerków jako
iskra miłosierdzia, niesamowity (mój ulubiony!) balet lednicki i
wiele innych elementów – to niecodzienne widoki. Jednak z drugiej
strony, chyba z każdym rokiem coraz bardziej, wzrastała w Ojcu
świadomość, jak wielkim darem duchowym jest Lednica i jaką głębię
wyraża. Najpiękniejszym, chociaż nie przez wszystkich docenianym,
momentem Spotkań stała się Adoracja Najświętszego Sakramentu.
Dwumetrowa monstrancja, a w niej Skarb… I chwila, w której
kilkadziesiąt tysięcy młodych trwało w ciszy…
Mogłabym dużo pisać o Spotkaniach nad Lednicą. Jednak to miejsce ma
nieprzeciętny klimat także w ciągu roku, kiedy po Polu biegają tylko
osiołki, a na Rybie robią zdjęcia nieliczni odwiedzający. Kiedyś
spotkałam o. Jana w ośrodku, tuż przy kaplicy. Uświadomiłam sobie,
że ten „Wielki Góra” jest taki… normalny; że nie ubiera się w
glorię, tylko sam potrafi „zakasać rękawy” do pracy. Uświadomiłam
sobie też, że to człowiek wielkiej modlitwy, który każde spotkanie
(nie tylko doroczne) najpierw omawia z Bogiem. Dopiero potem,
korzystając ze specjalnego daru Ducha Świętego – „daru duchowej
intuicji”, wprowadza w życie pomysły, angażując wiele osób,
szczególnie młodych. I sam bardzo konkretnie staje się kimś, kto
realizuje wezwanie z lednickiej „bransoletki”: „Ludzie Ewangelii
Daleko Nieście Imię Chrystusa Amen”.
Na koniec tego wspomnienia zapraszam naszych Czytelników, by wraz ze
mną zwrócili się do naszego drogiego Zmarłego: „Ojcze Janie, Twoje
życie na ziemi dobiegło kresu. To jednak nie jest koniec. Teraz…
wypłyń na głębię, jest przy Tobie Chrystus. Jest bardzo blisko,
patrzysz Mu w oczy… Pamiętaj o nas, Ojcze, byśmy i my nie poddawali
się strachowi i zniechęceniu; byśmy umieli szybować jak orły nad
granią, byśmy każdego dnia przechodzili przez Bramę, którą jest sam
Chrystus.
A Ciebie, Ojcze, niech Bóg obdarzy radością wieczną...”.
ms
do góry