Dzień jak co dzień w pracy. Różne tematy poruszane, ale
najczęstszymi są: 1. kolejny odcinek serialu, 2. nowości w
kosmetykach, 3. trendy mody, 4. jak schudnąć? Itp.
Słucham tego po raz kolejny i myślę sobie: „Kurczę, nie oglądam TV,
nie chodzę po sklepach, nie interesują mnie maseczki, botoksy itp.
Nie mam czasu, ale też ochoty na to. Czy ja jestem normalna?”
Wracam szybko z pracy do domu, również szybka obiado-kolacja i
prysznic. Czekam na sygnał od Ani. Mamy odwiedzić pana Romka.
Mężczyzna w sile wieku, który nigdy wcześniej nie chorował, tzw.
„dusza towarzystwa”. Kiedyś pełen życia i wigoru, dziś… nogi
odmawiają posłuszeństwa, ogromne zaniki pamięci. Pani Ola wita nas w
drzwiach i od razu zaczyna mówić, co się działo. Ze łzami w oczach
opowiada, że mąż nie chce rozmawiać, ale po kilka razy dziennie pyta
o zmarłych ze swojej rodziny. Jest już na granicy załamania
nerwowego! Tak bardzo chciałaby, żeby mąż wyzdrowiał, a on ciągle o
tych zmarłych...! Przesadzamy pana na wózek i podprowadzamy do
stołu, aby wspólnie wypić herbatę. Rozkładamy leki, mierzymy
wszystkie parametry. Odmawiamy dziesiątkę różańca. I choć wciąż
chory pyta o tych, co odeszli, żona mówi, że jak my przychodzimy, to
jest inny. Na co główny zainteresowany odpowiada, że: „jak
przychodzą do niego takie ładne dziewczyny, to trzeba się
zachowywać!” Bo: „najwięcej witaminy mają... hospicyjne dziewczyny!”
Buziaki na pożegnanie i oczywiście zaproszenie do częstszych
odwiedzin. Wychodzimy uśmiechnięte, ale jednocześnie smutne, że tych
dwoje kochających się ludzi, będzie się musiało niedługo rozstać!
Kolejny dzień w pracy.
Okazuje się, że jak co tydzień, odcinek serialu okazał się
„badziewiem”, mimo nakładania różnych specyfików na paznokcie, jeden
z nich złamał się podczas odkręcania butelki z wodą, a nowa kreacja
została po prostu wyśmiana przez koleżankę. O odchudzaniu już nie
wspomnę. I tak słucham tego wszystkiego i myślę sobie: „Po co mi
kolejny modny ciuch, botoksy i utwardzacze do paznokci? „Oponki” też
niech zostaną tam, gdzie są”. Myślę o wczorajszej wizycie i
uśmiecham się do swoich myśli. Dziękuję, Panie Boże, za wczorajszy,
dobrze przeżyty dzień.
Wasz korespondent hospicyjny
Monika Wężyk
do góry