Jeszcze nie tak dawno, Ofiarowanie Pańskie, które przypada 2 lutego,
nazywano Oczyszczeniem Najświętszej Maryi Panny. Tradycja polska
nazywa ten dzień Świętem Matki Bożej Gromnicznej. Obecnie akcent
tego dnia położony jest bardziej na Osobę Chrystusa niż Maryi.
Intryguje mnie, co znaczyć by miało to „oczyszczenie” w przypadku
Najświętszej, Najczystszej, Maryi Panny? Zaczęłam więc czytać.
Poznajmy fakty ściśle powiązane z tym terminem, sięgającym
korzeniami VII wieku.
Święto Oczyszczenia NMP to jedno z najstarszych świąt Maryjnych.
Przez wiele wieków zajmowało w Rzymie drugie miejsce po
Wniebowzięciu.
A z „oczyszczeniem” było tak: Maryja, chcąc być posłuszną Prawu
Mojżesza, musiała udać się z małym Jezusem do Jerozolimy w 40 dni po
Narodzeniu (25 grudnia – 2 lutego), by tam w Świątyni złożyć
przepisane ofiary. Według Prawa Mojżeszowego każda kobieta przez
czterdzieści dni po urodzeniu chłopca, a przez osiemdziesiąt dni po
urodzeniu dziewczynki, pozostawała nieczysta. Nie wolno jej było
dotykać niczego świętego ani wchodzić do Świątyni. Po upływie tego
czasu matka musiała przynieść do świątyni jednorocznego baranka.
„Jeśli zaś ona jest zbyt uboga, aby przynieść baranka, to przyniesie
dwie synogarlice albo dwa młode gołębie, jednego na ofiarę całopalną
i jednego na ofiarę przebłagalną. W ten sposób kapłan dokona
przebłagania za nią i będzie oczyszczona” (Kpł 12, 8).
Najświętsza Maryja Panna nie potrzebowała się poddawać ceremoniom
oczyszczenia przez ofiarę, bo w dziewictwie poczęła Syna Bożego, w
dziewictwie Go zrodziła, nie podlegała więc zwykłym u kobiet
przypadłościom. Pomimo to dopełniła przepisów z posłuszeństwa dla
Prawa Mojżeszowego, a nadto i dlatego, aby nie wywołać jakiego
zgorszenia przez uchylanie się od Prawa, kiedy nadprzyrodzone,
dziewicze poczęcie nikomu dotąd oprócz św. Józefa nie było znane.
Jedynie więc z pokory, z posłuszeństwa, z chęci usunięcia
jakiegokolwiek zgorszenia, poddała się wypełnieniu Prawa.
Po przeanalizowaniu tego, co uczyniła Maryja, zrozumiałam, dlaczego
ja, jak i wiele innych współczesnych mi kobiet, po porodzie, podczas
chrztu dziecka przyniesionego do kościoła, niczym Jezusa do Świątyni
jerozolimskiej, poddawane byłyśmy, na wzór Maryi, „oczyszczeniu”. Za
moich czasów obyczaj ten nazywał się „wywód”, czyli błogosławieństwo
matki po urodzeniu dziecka. Pamiętam, jak w nieistniejącym już
maleńkim kościółku przy ul. Wiejskiej klęczałam z córeczką w
ramionach, z zapaloną Gromnicą – Światłem Chrystusa w dłoni.
Mimo trudnych czasów, a może właśnie dlatego, dbało się o obyczaje.
Dziewczynki do chrztu świętego ubierane były w szaty koloru
błękitnego – koloru Matki Bożej, chłopcy w barwy Jezusa Chrystusa –
w kolor purpury (różowy). Tak trudno mi pojąć, dlaczego obecnie,
chrześcijańskie matki do chrztu świętego ubierają dziewczynki w
różowe kolory lalki Barbie…
Nie omijajmy źródeł naszej wiary. Idźmy z duchem czasu, ale w życie
wdrażajmy nasze obyczaje. Nie sądźmy, że się ośmieszamy. Będąc
wiernym Tradycji Kościoła, wzbudzamy szacunek wśród rozmiłowanych w
Bogu, a możemy wzbudzić wiarę pośród tych jeszcze nie de do końca
rozmiłowanych w Jezusie i Jego ukochanej Matce.
Postscriptum: Kilka miesięcy temu byłam w Warszawie na uroczystości
chrztu świętego. Jakoś nie zauważyłam, żeby w sposób szczególny
modlono się za matką dziecka… Wiem, że jest na zakończenie specjalne
błogosławieństwo, ale jeśli ksiądz je przeoczył, to bardzo szkoda…
opr.
Jadwiga Kulik
do góry