Ulubionym zajęciem Pana Boga - jak wiemy - jest kochać i przebaczać.
Jak na Przyjaciela przystało, nic przed nami też nie ukrywa.
Odsłonił nawet swoje „słabości”. Jasno określił, co Go wręcz
„zniewala”, co Go „wzrusza”, co powoduje, że łaskawiej na nas
patrzy. Do tych Bożych „słabości" należą: modlitwa dziecka, modlitwa
człowieka chorego i cierpiącego, w ogóle modlitwa, oraz: post,
jałmużna i ofiarowanie siebie samego.
„Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam
mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu
szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach
świata (...), wybrał to co niemocne (...) i to, co nie jest
szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone (...) (1 Kor 1,
26-28).
Święty Paweł przyglądając się powołaniu swojemu i wszystkich
ówczesnych chrześcijan zauważył, że Bóg lubi posługiwać się ludźmi
słabymi, małymi, tymi, co do których inni mieliby wątpliwości, czy
się do czegoś nadają. Apostołowie od samego początku doświadczyli
wrażliwości Pana, Jego umiejętności stawiania się w sytuacji innych
ludzi, Jego subtelnego zrozumienia tego, co działo się w ludzkim
sercu, Jego delikatności w odczuwaniu bólu drugiego człowieka. Pan
Bóg nade wszystko umiłował ludzi cierpiących i nie tylko tych
cierpiących fizycznie. Uwielbia modlitwy chorych. Równie mocno
pragnie, abyśmy ofiarowali Mu swoje cierpienie. Oczywiście, nie
chodzi o szukanie cierpień, o zaniechanie leczenia, ale przecież
wszyscy dobrze wiemy, że nawet jak znajdziemy dobrego lekarza i on
znajdzie skuteczny sposób naszego powrotu do zdrowia, to dyskomfortu
niekiedy nie unikniemy – ten właśnie ból, który nie znika mimo
środków przeciwbólowych, to właśnie unieruchomienie, które czasem
upokarza, można w swym sercu ofiarować Panu Bogu. Zamiast narzekać –
złożyć z tego dar. Zamiast zatruwać życie najbliższym – w ich
intencji ofiarować swoje cierpienie Panu Bogu. On nie chce naszego
bólu, ale doskonale wie, że grzech pierworodny „nadpsuł” Jego
dzieło, w którym nie było cierpienia ani śmierci. Szanując wolę
człowieka, nie zmienił tej rzeczywistości, ale dał drogę wyjścia ze
świata cierpień. Właśnie misja Chrystusa jest ukazaniem tej drogi –
On wziął na siebie skutki naszych grzechów, zwyciężył śmierć i
zapewnił, że idąc za Nim, idąc z Nim, wchodzimy do świata, gdzie
śmierć już nie panuje.
Czy Pan Bóg lubi nasze cierpienia, nasze wyrzeczenia? On nie chce,
abyśmy polubili cierpienia. Na pewno nie! Ale jest wzruszony, gdy
ktoś chce się zjednoczyć się z Jego Synem, który przyjął cierpienie
dobrowolnie. Post oczyszcza i pomaga inaczej spojrzeć na świat.
Jałmużna uczy składania daru z szacunkiem dla obdarowanego, modlitwa
pomaga spotkać się ze Stwórcą.
Chcąc sprawić Panu Bogu zadość, pokochajmy te Jego „słabości”. On da
nam moc i siłę!
opr.
Jadwiga Kulik
do góry