Późnym porankiem, w dzień Matki Niepokalanej (8
grudnia), wybrałem się do jednego z radomskich kościołów o imieniu
Matki Bożej. Taka mała prywatna pielgrzymka. Akurat miała być
sprawowana Najświętsza Ofiara. Rozmyślając o pięknie Maryi, o Jej
wolności od grzechu, o Jej blasku i niewinności – zapragnąłem
przystąpić do sakramentu pokuty. Akurat kapłan do konfesjonału nie
przychodził… Oddałem się pokornej modlitwie. Trwała ona dość długo.
Msza święta rozpoczęła się, napełniając świątynię wonią misterium, a
ja trwałem w półmroku tylnej nawy na prywatnej modlitwie…
Potem w ciszy bocznej kaplicy rozpocząłem rozważanie świętego
różańca. Trochę szkoda, że brak kapłana z sakramentalną posługą. A
już trochę późno, czas wracać…
Udaje się jednak spotkać kapłana i poprosić o spowiedź. Spowiedź
piękna i głęboka. Taka, jakiej zawsze by się chciało…
Klękam do dziękczynienia. Nie zdążam spojrzeć na Tabernakulum i
Niepokalaną, a rozkołysują się kościelne dzwony!!! Moja dusza
czysta, piękna, i jak gdyby tymi dzwonami Bóg chciał mi przypomnieć,
że niebo się cieszy, że żyję dla nieba. Nie ma się co już spieszyć…
Bijące dzwony na Anioł Pański akurat 8 grudnia przypominają, że
rozpoczyna się Godzina Łaski. Jakież wielkie to łaski po
oczyszczeniu i zanurzeniu w sakramencie pojednania!
Zbliża się godzina 13. Z kościołów wychodzą dosyć duże grupy ludzi.
Z naszej Młodzianowskiej świątyni także. Było trzeba otworzyć
kościół Królowej Apostołów, bo kaplica Świętej Rodziny byłaby za
mała. Co za radość! To była przecudna modlitwa! Zawierzyliśmy w niej
wszystkie troski o losy naszej Ojczyzny i świata. Te 60 minut było
niezwykle podniosłe.
cb