WYWIAD Z  KSIĘDZEM KAROLEM ŚWIOSTKIEM SAC

27-11-2011

„ABYŚMY NIE USTAWALI W DRODZE Z BOGIEM…” 

- Jak ksiądz wspomina swe lata dzieciństwa?

Urodziłem się w diecezji sandomierskiej w parafii pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Bożej w Iłży. Tam zostałem ochrzczony.  W 1953 roku przystąpiłem do pierwszej spowiedzi świętej i Komunii wraz z kolegami i koleżankami ze wsi Małomierzyce. Do tego wydarzenia przygotowywał mnie ks. Czesław Pawłowski. Zawdzięczam mu wiele. Jego niektóre nauki pamiętam do dziś. Chce przez to powiedzieć jak ważne jest w życiu młodego człowieka przygotowanie do pierwszych sakramentów.

- Kiedy ksiądz przyjął święcenia kapłańskie i w jakich placówkach już pracował?

Świecenia kapłańskie otrzymałem w 1970 roku. Skończyłem nasze pallotyńskie Seminarium w Ołtarzewie. Moją pierwszą parafią był Ryn. Potem pracowałem na Pomorzu – w Chełmnie. Następny był Wałbrzych (13 lat pracy), Poznań (12 lat) i Ołtarzew. Spotkałem na drodze kapłańskiej wielu ludzi, którzy garnęli się do Kościoła i dawali świadectwo przynależności do Chrystusa. Teraz pracuję w Radomiu. Jest mi ten rejon bliski. Ludzie przywiązani są do Kościoła. Często korzystają z sakramentów.

- Kiedy młody Karol zapragnął zostać kapłanem?

Od podstawówki chciałem zostać księdzem! Kiedy pani nauczycielka  w szkole zapytała, kto kim chce być w przyszłości, ja powiedziałem, że księdzem. Na to klasa wybuchła śmiechem, z czego się nawet ucieszyłem. Kiedyś byłem w sąsiedniej parafii na prymicjach ks. Mieczysława Madejskiego. Po uroczystości rozmawialiśmy i on dał mi adres do Wadowic, gdzie było gimnazjum. Napisałem tam podanie o przyjęcie, na które otrzymałem pozytywną odpowiedź. Wiele temu księdzu zawdzięczam. Dał mi taką iskrę, żebym tam się skierował  i żebym spełnił swą myśl o kapłaństwie.

- Co ksiądz lubi robić w wolnych chwilach?

Wiele chodzę po parafii i po Radomiu. Przyglądam się ludziom, co robią, co sprzedają, jak żyją. Byłem w domu u chorych. Ludzie potrzebują księdza, duszpasterza, Bożej łaski i pomocy, Kościoła. Bogu dzięki, że drogę do niego znają i uczestniczą we Mszy świętej.

- W Radomiu bardzo ceniony był ojciec Zygmunt Zymliński SAC. Jak go ksiądz wspomina?

Spotkaliśmy się z Zygmusiem (bo tak do niego mówiliśmy) w pracy duszpasterskiej w Chełmnie. Pracowaliśmy tam razem parę lat. Zygmuś był ojcem dla starszych i młodszych. Dla ludzi był uprzejmy, był żarliwym kapłanem. Pamiętał o modlitwie i brewiarzowej  i wspólnotowej. Za radość jestem mu wdzięczny. W wolnych chwilach podczas pracy w parafii w Chełmnie we trójkę – z ks. Józefem Gołuńskim SAC, proboszczem (zmarł w 2011 roku) – spotykaliśmy się rekreacyjnie na grze w karty. Zygmuś lubił piesze wędrówki. Cieszyliśmy się, że ma tyle siły. Był towarzyski, przyjazny, ale zawsze pamiętał o Panu Bogu, który był dla niego na pierwszym miejscu. Kiedy spotykaliśmy się po latach, wspominaliśmy „stare dzieje”.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę owocnej pracy w naszej parafii.

Ja chciałbym życzyć wszystkim – i starym, i młodym, chorym i zdrowym – wiele dobra, opieki Bożej i dążenia cały czas ku Bogu, abyśmy nie ustawali w drodze z Nim oraz opieki Ducha Świętego.
Szczęść Boże!

 

rozmawiał: Bernard Pająk