Od września nowym opiekunem duchowym redakcji
naszej gazetki jest ks. Paweł Śliżewski SAC. Poznajmy go dziś
bliżej.
Księże Pawle, jaka była pierwsza myśl o Radomiu zanim ksiądz tu
zamieszkał?
O Radomiu zawsze wokół mnie było głośno… Mówiono, że tam jest taka
wielka, prężna parafia… że dużo się w niej dzieje… Wielu spotkanych
na mojej pallotyńskiej drodze księży, kleryków czy oazowych
animatorek i animatorów jest właśnie z Radomia…
I zazwyczaj są to ludzie nietuzinkowi – pełni Ducha i gotowi do
służby…
Co się Księdzu najbardziej podoba w Radomiu?
Podoba mi się ul. Żeromskiego. Zawsze zabieram tam tych, którzy mnie
odwiedzają. Piękne jest to, że w wielu kościołach jest całodzienna
Adoracja Najświętszego Sakramentu i można sobie wejść, uklęknąć i w
ciszy się pomodlić przed Bogiem Żywym. Dobre jest też to, że z
naszego domu blisko jest i na dworzec i do M1.
Skąd Ksiądz pochodzi?
19 pierwszych lat życia spędziłem w Suwałkach. Tam mieszka moja
mama, mój najstarszy brat, mój drugi starszy brat z żoną i dwójką
dzieci oraz – 5 km od Suwałk w domku nad jeziorem – moja starsza
siostra z mężem i czwórką dzieci. Tato zmarł w 2007 roku, dokładnie
w 4. rocznicę moich prymicji. Gdy wiosną czy latem odwiedzam jego
grób, to Pan Bóg zawsze aranżuje te nasze spotkania cudownym śpiewem
ptaków – mamy pięknie w Suwałkach położony cmentarz. Trzy tygodnie
przed śmiercią mego taty zmarł mój ksiądz Proboszcz, który
towarzyszył mi przez lata, gdy dorastałem, pisał opinię do
seminarium… 2007 rok to taki mocny czas. Śmierć dwóch tak bliskich
mi osób. Wtedy pracowałem w Kutnie. Tam spełniało się wiele moich
kapłańskich marzeń związanych głównie z młodzieżą. Pamiętam, jak
wtedy tak bardzo namacalnie czułem się szczęśliwy, otulony Bożą
miłością. A Pan Bóg właśnie wtedy
zażądał ofiary z życia tych dwóch bliskich mi osób… Miłość zawsze
wiąże się z ofiarą…
Czyli w Kutnie spełniały się Księdza marzenia. A gdzie jeszcze
Ksiądz pracował?
Przemiłe doświadczenia z Kutna – a chodzi mi tu przede wszystkim o:
wspaniałe spotkania z młodzieżą, ich troskę o liturgię (m.in. śpiew
polifoniczny), wspólne z nimi wyjazdy czy oglądanie filmów –
przedłużyły się także na moją pracę w Kielcach. Tu szczególnie
zostanie mi w sercu młodzieżowe bożonarodzeniowe spotkanie przy
kominku w leśniczówce. Jakoś mam szczęście pracować z młodymi, z
którymi można konie kraść. Mam nadzieję, że w Radomiu będzie
podobnie z naszą redakcją… Przed Kutnem i Kielcami trzy lata
pracowałem w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim.
Byłem wtedy dwa razy na – najpiękniejszej moim zdaniem – pielgrzymce
z Warszawy do Krakowa – Łagiewnik. A może czas zrewidować poglądy i
wybrać się z Białą 11?
Jak Ksiądz odkrył powołanie?
W Suwałkach chodziłem – jak należy – do szkoły, zdałem maturę w
ogólniaku na profilu matematyczno- informatycznym. To w rodzinnym
mieście poznawałem czym jest miłość, przyjaźń i najpiękniejsze
relacje z ludźmi. Od dziecka nieustannie wzrastałem przy Bogu –
chodziłem w procesji z dzwoneczkami, byłem ministrantem, oazowiczem,
sympatykiem Ruchu Rodzin Nazaretańskich. W tych wspólnotach poznałem
przyjaciół, wspaniałe dziewczyny. To przy nich podświadomie
wzrastałem ku kapłaństwu. Potem był pallotyński postulat w Zakopanem
i Okres Wstępny w Wadowicach. Świadomą decyzję o byciu księdzem
podjąłem na 4-5 roku w seminarium – urzeczony mocną i zdecydowanie
twierdzącą odpowiedzią
Boga na moje pytanie, czy jak coś ma być prawdziwe i naprawdę
piękne, to czy zawsze musi być w tym obecny On sam? Urzekło mnie też
to, że Bóg naprawdę się rozszalał w prezentach dla mnie… Dla
ciekawskich – do seminarium poszedłem głównie dlatego, że byli tam
akurat moi starsi dobrzy koledzy, którzy prowadzili tam bardzo
ciekawe, pełne radości i harmonii życie.
Co Księdza szczególnie interesuje? Jakie są największe pasje?
Lubię posiedzieć przy komputerze, pograć w piłkę nożną i tenisa,
obejrzeć dobry mecz czy film… Gdy w seminarium zrobiłem prawo jazdy,
to odkryłem też, że bardzo lubię jeździć samochodem. Chcę, by te
moje zainteresowania służyły największej pasji – prowadzenia ludzi
do doświadczania miłości Boga.
A Księdza życiowe motto?
Długo szukałem tekstu na obrazek prymicyjny. Ale ten, który
znalazłem, daje mi siłę na każdy dzień. To fragment Psalmu 34:
„Szukającym Pana, żadnego dobra nie zabraknie”.
Ulubione miejsce?
M-1. Ale w niebie. A tu na ziemi – Tatry i Suwalszczyzna. Nie mylić
z Mazurami, które do Suwalszczyzny się nie umywają…
Jakie ma Ksiądz marzenia?
Bardzo bym chciał, żeby w naszej parafii więcej ludzi przychodziło
na Eucharystię, żeby nasza gazetka docierała do tych, którym kościół
jest nie po drodze i żeby czytając ją – głęboko zastanawiali się nad
swoim życiem. Inne marzenie, które noszę już kilkanaście lat, to
takie, by pallotyni otworzyli kiedyś dom na Suwalszczyźnie. Kolejne
marzenie naj naj naj, to: spotykanie tylko takich ludzi, którzy
szczerze poszukują Boga oraz zamieszkanie na zawsze w ulubionym
miejscu przygotowanym dla mnie i dla każdego człowieka od założenia
świata… Nie musi to być galeria wielkopowierzchniowa – wystarczy
zwykła kawalerka…
Dziękujemy za rozmowę.