Pod koniec sierpnia posługę w naszej parafii
rozpoczęło trzech nowych księży. Jednym z nich jest ks. Rafał
Czekalewski SAC. Jest to jego pierwsza placówka, bowiem 15 maja
tego roku w Wyższym Seminarium Duchownym Księży Pallotynów w
Ołtarzewie z rąk Księdza Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego -
metropolity poznańskiego - przyjął świecenia kapłańskie. Nie
możemy powiedzieć, że jest on dla nas całkiem nowy, ponieważ w
czasie Wielkiego Postu,
jeszcze jako diakon obywał w naszej parafii swoją praktykę
duszpasterską. Dziś pracuje jako moderator Ruchu Światło-Życie,
zajmuje się katechizacją w Publicznym Gimnazjum nr 2 i
przygotowaniem młodzieży do sakramentu bierzmowania. Jest
odpowiedzialny za Msze Święte w każdą niedzielę o 1045 i w III
niedzielę miesiąca o godz. 1530 dla rodziców i młodzieży
przygotowującej się do sakramentu bierzmowania. Opiekuje się
scholą młodzieżową, odwiedza chorych w I piątki miesiąca oraz
posługuje we Wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym „Magnificat”.
Zapytaliśmy Księdza Rafała, jak to było z wyborem drogi
kapłańskiej?
- Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka
prosta. Sama myśl o powołaniu kapłańskim towarzyszyła mi od
dziecka. Przechodziła różne etapy, od chcenia do niechcenia, a
było to uzależnione od wieku, w jakim byłem. Miałem rożne
pomysły na życie, chyba jak większość moich rówieśników.
chciałem mieć salon samochodowy. Uważałem, że byłem do tego
pomysłu w jakimś stopniu przygotowany, ponieważ ukończyłem
liceum handlowe. Cóż, Pan Bóg, chciał jednak inaczej, a ja mu w
tym nie przeszkadzałem. Momentem decydującym był czas
przedmaturalny. Wtedy to podjąłem decyzję o takiej, a nie innej
formie życia.
Słyszeliśmy, że nie od razu chciał być Ksiądz pallotynem…
- Tak, to prawda. Może potwierdzić to Ksiądz Proboszcz Zygmunt
Rutkowski, który był proboszczem w mojej rodzinnej parafii i
znał całą tę sytuację. W Ożarowie Mazowieckim zamieszkałem w
1994 roku. Wcześniej byłem związany z parafią św. Antoniego w
Łaźniewie, prowadzonej przez księży orionistów, a to dlatego, że
błogi dziecięcy żywot prowadziłem
we wsi Orły (dla niewtajemniczonych – to teren Gminy Ożarów
Mazowiecki), w domu rodzinnym mojego taty. Kiedy pojawiła się
myśl o powołaniu kapłańskim po uwagę brałem najpierw orionistów,
potem księży diecezjalnych, a na samy końcu pallotynów. Żartuję
sobie, że wybór, do czyich szeregów mam wstąpić, potwierdziła
ewangeliczna zasada: ostatni będą pierwszymi, pierwsi ostatnim.
Pallotyni zwyciężyli. Z wyborem pallotynów łączy się dość ważny
fakt mający miejsce w mojej pierwszej parafii, tj. w Łaźniewie.
Pojechałem
po świadectwo chrztu św., które było potrzebne do dokumentów
przy złożeniu podania do pallotynów. Na pytanie ówczesnego ks.
proboszcza o cel wydania niniejszego zaświadczenia, bez wahania
odpowiedziałem, że dla celów Stowarzyszenia Apostolstwa
Katolickiego – Księży i Braci Pallotynów. Było to dla mnie
potwierdzenie, że mam być pallotynem.
Kiedy została już podjęta przez Księdza decyzja o wstąpieniu
do seminarium, jaka była reakcja najbliżej rodziny: taty, mamy,
brata?
- Jeśli chodzi o rodziców, mam tylko mamę - Elżbietę, nota bene,
wspaniałą kobietę pod każdym względem. Niestety tata – Tadeusz
zmarł, gdy miałem dziewięć lat, więc nie mógł przyjąć tej
wiadomości, choć wierzę, że jest ze mną i czuję jego
orędownictwo. Decyzję
o wstąpieniu mama przyjęła z dużą otwartością. Nie zapomnę nigdy
jej słów, kiedy przyszedł czas opuszczenia domu rodzinnego.
Powiedziała wtedy: synu, jeśli uznasz, że to nie twoja droga,
wiedz, że drzwi tego domu są dla ciebie zawsze otwarte. Te słowa
świadczą
o tym, jaką jest szlachetną osobą. Poza tym nigdy nie stawała na
drodze mojej decyzji, wręcz przeciwnie towarzyszyła mi i
towarzyszy nadal. Życzę każdemu takich rodziców. Brat - Marcin,
który jest ode mnie trzy lata starszy, skwitował to następująco:
Twoje życie, rób, co chcesz, ale ciszę się, że jesteś szczęśliwy
Od przyjazdu Księdza do naszej parafii niebawem minie
już drugi miesiąc.
Jak Ksiądz się czuje w nowym miejscu?
- Na szczęście nie jest to dla mnie całkiem nieznane miejsce.
Miałem możliwość bycia w tej parafii, w Radomiu, w czasie
praktyk diakońskich przez dwa miesiące – marzec i kwiecień. Na
pewno jest mi łatwiej, ponieważ poznałem wcześniej ludzi –
ministrantów, niektórych oazowiczów, wszystkie szkoły podstawowe
na terenie parafii i nie tylko. Teraz mam zdecydowanie więcej
obowiązków. Cieszę się, że wokół mnie są ludzie odznaczający się
bezinteresowną pomocą. I za to chwała Panu!
Cieszymy się, że Ksiądz znalazł się w naszej parafii i
życzymy wielu sukcesów i łask Bożych. - Ja również cieszę się i
bardzo dziękuję za rozmowę.
rozmawiali: Jakub, Agnieszka