WYWIAD Z Księdzem Rafałem Czekalewskim SAC

24.10.2010

Pod koniec sierpnia posługę w naszej parafii rozpoczęło trzech nowych księży. Jednym z nich jest ks. Rafał Czekalewski SAC. Jest to jego pierwsza placówka, bowiem 15 maja tego roku w Wyższym Seminarium Duchownym Księży Pallotynów w Ołtarzewie z rąk Księdza Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego - metropolity poznańskiego - przyjął świecenia kapłańskie. Nie możemy powiedzieć, że jest on dla nas całkiem nowy, ponieważ w czasie Wielkiego Postu,
jeszcze jako diakon obywał w naszej parafii swoją praktykę duszpasterską. Dziś pracuje jako moderator Ruchu Światło-Życie, zajmuje się katechizacją w Publicznym Gimnazjum nr 2 i przygotowaniem młodzieży do sakramentu bierzmowania. Jest odpowiedzialny za Msze Święte w każdą niedzielę o 1045 i w III niedzielę miesiąca o godz. 1530 dla rodziców i młodzieży przygotowującej się do sakramentu bierzmowania. Opiekuje się scholą młodzieżową, odwiedza chorych w I piątki miesiąca oraz posługuje we Wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym „Magnificat”.

Zapytaliśmy Księdza Rafała, jak to było z wyborem  drogi kapłańskiej?

- Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka prosta. Sama myśl o powołaniu kapłańskim towarzyszyła mi od dziecka. Przechodziła różne etapy, od chcenia do niechcenia, a było to uzależnione od wieku, w jakim byłem. Miałem rożne pomysły na życie, chyba jak większość moich rówieśników. chciałem mieć salon samochodowy. Uważałem, że byłem do tego pomysłu  w jakimś stopniu przygotowany, ponieważ ukończyłem liceum handlowe. Cóż, Pan Bóg, chciał jednak inaczej, a ja mu w tym nie przeszkadzałem. Momentem decydującym był czas przedmaturalny. Wtedy to podjąłem decyzję o takiej, a nie innej formie życia.

Słyszeliśmy, że nie od razu chciał być Ksiądz pallotynem…

- Tak, to prawda. Może potwierdzić to Ksiądz Proboszcz Zygmunt Rutkowski, który był proboszczem w mojej rodzinnej parafii i znał całą tę sytuację. W Ożarowie Mazowieckim zamieszkałem w 1994 roku. Wcześniej byłem związany z parafią św. Antoniego w Łaźniewie, prowadzonej przez księży orionistów, a to dlatego, że błogi dziecięcy żywot prowadziłem
we wsi Orły (dla niewtajemniczonych – to teren Gminy Ożarów Mazowiecki), w domu rodzinnym mojego taty. Kiedy pojawiła się myśl o powołaniu kapłańskim po uwagę brałem najpierw orionistów, potem księży diecezjalnych, a na samy końcu pallotynów. Żartuję
sobie, że wybór, do czyich szeregów mam wstąpić, potwierdziła ewangeliczna zasada: ostatni będą pierwszymi, pierwsi ostatnim. Pallotyni zwyciężyli. Z wyborem pallotynów łączy się dość ważny fakt mający miejsce w mojej pierwszej parafii, tj. w Łaźniewie. Pojechałem
po świadectwo chrztu św., które było potrzebne do dokumentów przy złożeniu podania do pallotynów. Na pytanie ówczesnego ks. proboszcza o cel wydania niniejszego zaświadczenia, bez wahania odpowiedziałem, że dla celów Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego – Księży i Braci Pallotynów. Było to dla mnie potwierdzenie, że mam być pallotynem.

Kiedy została już podjęta przez Księdza decyzja o wstąpieniu do seminarium, jaka była reakcja najbliżej rodziny: taty, mamy, brata?

- Jeśli chodzi o rodziców, mam tylko mamę - Elżbietę, nota bene, wspaniałą kobietę pod każdym względem. Niestety tata – Tadeusz zmarł, gdy miałem dziewięć lat, więc nie mógł przyjąć tej wiadomości, choć wierzę, że jest ze mną i czuję jego orędownictwo. Decyzję
o wstąpieniu mama przyjęła z dużą otwartością. Nie zapomnę nigdy jej słów, kiedy przyszedł czas opuszczenia domu rodzinnego. Powiedziała wtedy: synu, jeśli uznasz, że to nie twoja droga, wiedz, że drzwi tego domu są dla ciebie zawsze otwarte. Te słowa świadczą
o tym, jaką jest szlachetną osobą. Poza tym nigdy nie stawała na drodze mojej decyzji, wręcz przeciwnie towarzyszyła mi i towarzyszy nadal. Życzę każdemu takich rodziców. Brat - Marcin, który jest ode mnie trzy lata starszy, skwitował to następująco: Twoje życie, rób, co chcesz, ale ciszę się, że jesteś szczęśliwy Od przyjazdu Księdza do naszej parafii niebawem minie
już drugi miesiąc.

Jak Ksiądz się czuje w nowym miejscu?

- Na szczęście nie jest to dla mnie całkiem nieznane miejsce. Miałem możliwość bycia w tej parafii, w Radomiu, w czasie praktyk diakońskich przez dwa miesiące – marzec i kwiecień. Na pewno jest mi łatwiej, ponieważ poznałem wcześniej ludzi – ministrantów, niektórych oazowiczów, wszystkie szkoły podstawowe na terenie parafii i nie tylko. Teraz mam zdecydowanie więcej obowiązków. Cieszę się, że wokół mnie są ludzie odznaczający się bezinteresowną pomocą. I za to chwała Panu!

Cieszymy się, że Ksiądz znalazł się w naszej parafii i życzymy wielu sukcesów i łask Bożych. - Ja również cieszę się i bardzo dziękuję za rozmowę.

 

rozmawiali: Jakub, Agnieszka