Na początek chcielibyśmy, aby Ksiądz
powiedział nam kilka słów o sobie.
Pochodzę z Zambrowa. Jest to miasteczko w diecezji łomżyńskiej,
w województwie podlaskim. Tam się urodziłem i wychowałem. Mam
dwie siostry i brata. Kiedy mieszkałem jeszcze w Zambrowie, to
związałem się z harcerstwem. Najpierw było to ZHP a potem ZHR.
Działaliśmy we współpracy z księżmi z naszej parafii. W drużynie
byłem kilka lat. Pierwszą placówką, w której służyłem jako
ksiądz była parafia św. Wojciecha w Ostrołęce, potem Kraków i
znów Ostrołęka. Wróciłem do Ostrołęki, ponieważ pracowałem jako
kapelan w Zakładzie Poprawczym, a w tamtej parafii w Ostrołęce
jest poprawczak. I muszę powiedzieć,
że lubiłem tę pracę. Teraz jestem tutaj z woli Księdza
Prowincjała.
Był Ksiądz kiedyś w Radomiu? Podoba się Księdzu tutaj?
Zaraz po święceniach byłem tutaj na zastępstwie na miesiąc.
Radom nie specjalnie mi się podoba – rozkopane ulice, objazdy, z
którymi sobie nie radzę, blokowisko – na mnie wychowanym w małym
miasteczku sprawia to wrażenie nieco przytłaczające.
Jak odkrył Ksiądz swoje powołanie?
Hmm, Pan Bóg powołał mnie i tyle. Pragnienie bycia księdzem
pojawiło się w trzeciej klasie liceum (wtedy liceum było
czteroletnie). Wahałem się dość długo, nie wiedziałem, czy dam
sobie radę, ale zdarzyło się coś, co odczytałem jako znak od
Boga. Miałem poważny wypadek samochodowy. Auto było kompletnie
rozbite, a mnie się nic nie stało. Milicjanci (wtedy była to
milicja, a nie policja) orzekli, że to był cud. Pomyślałem
sobie, że skoro Pan Bóg darował mi po raz drugi życie, to chce,
żebym Mu służył... Nie chciałem iść do seminarium diecezjalnego.
Z zakonnikami spotkałem się w Łomży. Jako harcerze jeździliśmy
do łomżyńskiego klasztoru ojców kapucynów na Msze św. Jednak
jakoś nie czułem powołania do noszenia brązowego habitu. O
pallotynach nic nie wiedziałem. Zdarzenia mające wpływ na moje
powołanie układały się same – po latach zobaczyłem, że nie były
przypadkowe. Pierwszy ksiądz, z którym poważnie rozmawiałem o
powołaniu był pallotynem, pierwsza książka religijna, która
zapadła mi w pamięć napisana była przez pallotyna, pierwsze
religijne czasopismo, które wpadło mi w ręce
to „Królowa Apostołów” wydawana przez pallotynów. I tak zostałem
pallotynem.
Ma Ksiądz jakieś szczególne zainteresowania?
Tak, moim hobby jest fotografia przyrodnicza. Lubię też dobrą
muzykę od jazzu po chorał gregoriański.
Czym będzie się Ksiądz zajmował w naszej parafii ?
Dostałem zadanie stworzenia grupy dorosłych ministrantów, mam
nadzieję, że się uda. Poza tym katechizuję w liceum na ul.
Grzecznarowskiego i mam obowiązki takie, jak każdy ksiądz na
parafii – odprawianie Mszy św., spowiedź, chrzty, śluby,
pogrzeby…
Słyszeliśmy, że interesuje się Ksiądz Mszą Trydencką i
chcieliśmy zapytać, co w niej jest fascynującego i czy będzie
ona odprawiana w naszej parafii?
Zaczęło się od przeczytania książki papieża Benedykta XVI, wtedy
jeszcze kardynała „Duch liturgii”, która zrobiła na mnie bardzo
duże wrażenie. Potem były jeszcze inne lektury i poszukiwania.
Co mnie w niej pociąga? Stałość, niezmienność... Liturgia
umownie mówiąc „trydencka” rozwijała się organicznie wraz z
Kościołem na przestrzeni wieków. Nie ma ona, w odróżnieniu od
nowej konkretnych autorów. W nowej liturgii coraz to się coś
zmienia. Jeszcze dwadzieścia lat temu nie do pomyślenia było,
żeby do komunii przystępować na stojąco. Dziś w wielu parafiach
jest to normą, nie mówiąc już o przyjmowaniu Ciała
Chrystusa„na rękę”. W tradycyjnej Mszy św. podoba mi się też to,
że nie ma tam miejsca na komentarze, własne wstawki celebransa.
Tu wszystko – od początku do końca jest jasno określone. Również
to, że ksiądz i wierni, stojąc po tej samej stronie ołtarza,
zwracają się wspólnie w jednym kierunku i stanowią – jak pisze
papież we wspominanej przeze mnie książce – wspólnotę wychodzącą
na spotkanie Zmartwychwstałego. Wydaje się też, że „stara”
liturgia pełna skłonów, przyklęknięć i gestów czci wykonywanych
przez celebransa i asystę lepiej oddaje podniosły charakter
tego, co dzieje się na ołtarzu. Ktoś może uznać, że to przerost
formy nad treścią, ale człowiek potrzebuje wyrażać się także
poprzez formę. A to, czy w naszej parafii będą odprawiane te
Msze zależy od Księdza Proboszcza i wiernych. Wg papieskiego
dokumentu zatytułowanego „Summorum Pontificum”, żeby taka
liturgia mogła mieć miejsce, wierni powinni o nią poprosić.
Inicjatywa musi wyjść zatem od świeckich, a nie od księdza.
Dziękujemy za wywiad.
rozmawiali: Renata i Jacek