„NAWET NAJLICZNIEJSZY TŁUM

NIE MA ŻADNEJ MOCY, BY POKONAĆ JEDNEGO
 
- PRAWDZIWEGO I ŚWIĘTEGO

- UCZNIA CHRYSTUSA”

– WYWIAD Z KS. JANEM JĘDRASZKIEM SAC

Do Świąt Bożego Narodzenia i do zawierzenia naszej parafii i naszych rodzin św. Józefowi przygotowały nas adwentowe rekolekcje, które poprowadził w grudniu ks. Jan Jędraszek SAC. Naszemu Księdzu Rekolekcjoniście zadaliśmy kilka ważnych pytań:

Marzena Faryna: Księże Rekolekcjonisto, podczas jednej z nauk wspomniał Ksiądz, że nasza parafia, to pierwsza placówka, w której podjął Ksiądz pracę zaraz po święceniach. Jak wraca się po latach w takie miejsce?
Jakie emocje temu towarzyszą?

Ks. Jan Jędraszek SAC: To bardzo ciekawe pytanie, na które postaram się odpowiedzieć pewnym obrazem.
Otóż kilkanaście lat temu było mi dane po raz pierwszy odbyć pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Już następnego dnia
po przylocie zauważyłem, że w miarę pokonywanych kolejnych kilometrów pojawiają się we mnie różne, czasem biegunowo odmienne emocje. Z jednej strony – zgodnie z opisami ewangelicznymi – doświadczałem naocznie piękna
tej Jezusowej Krainy, podziwiałem zieleń Galilei i lazur Jeziora Tyberiadzkiego, a z drugiej strony wszystko było już inne
niż w mojej wyobraźni… Nowe miasta zbudowane na ruinach ich starych poprzedników, drogi szybkiego ruchu
na miejscu dawnych szlaków kupieckich, nowoczesne hotele w miejscach starożytnych zajazdów… Minęło dobrych
kilka dni zanim te dwie rzeczywistości połączyły się w moim sercu w jedną spójną całość.

Trochę podobnie czuję się tutaj, w naszej pallotyńskiej parafii w Radomiu. Spotykam tutaj nadal tych samych serdecznych i gościnnych ludzi, głoszę Słowo Boże do tak samo jak dawniej zasłuchanych wiernych, wychodzę
na spacer na niewiele bardziej ruchliwą niż 30 lat temu ulicę Młodzianowską, a jednak wszystko jest już inaczej.
Nie istnieje już dawny kościółek przy ulicy Wiejskiej, gdzie głosiłem moje pierwsze w życiu homilie, nie ma już tłumów
ludzi otaczających świątynię na zewnątrz, nie ma niezliczonych potoków dzieci i młodzieży, która brała udział w swoich Mszach świętych, spotkaniach oazowych i ministranckich.

Dziś wszystko już jest inaczej, ale nadal pięknie i swojsko. Mimo upływu tych 30 lat wciąż czuję się tutaj bardzo u siebie. Czasy się zmieniły, ale nie zmieniła się dobroć i serdeczność ludzi, którzy tworzą to miejsce.

M. F.: Jest Ksiądz filozofem, biblistą, rekolekcjonistą, wykładowcą, autorem książek, ale ma także na swoim koncie
wiele lat pracy z młodzieżą i to nie tylko polską, ale także francuską – która z tych ról jest Księdzu najbliższa?

Ks. Jan: Bez wahania odpowiem, że największą radością mojego kapłańskiego życia jest głoszenie Słowa Bożego
i sprawowanie sakramentów. Wszystko inne było i jest tylko przygotowaniem czy też uzupełnieniem tego najważniejszego zajęcia.

Jeśli chodzi o filozofię to owszem, bardzo poszerza ona rozumienie zjawisk, które zachodzą w człowieku i w świecie,
ale zawsze trzeba pamiętać, że jest ona tylko ludzkim wymysłem. A ludzie mogą się mylić. I wiem to już nie tylko
ze studiów filozoficznych na KUL-u, ale też z faktu, że przez 18 lat wykładałem różne dyscypliny filozoficzne w naszym pallotyńskim seminarium duchownym w Ołtarzewie. W ujęciu najbliższego mi myślowo św. Tomasza z Akwinu
filozofia ma być służebnicą teologii. Niestety, dzisiaj często jest zupełnie odwrotnie. Niektóre nurty filozoficzne wręcz zaprzeczają istnieniu Boga i Jego miłującej Opatrzności.

Zupełnie inaczej jest ze Słowem Bożym. To Słowo jest wciąż żywe i skuteczne, zdolne dać człowiekowi nadzieję
na nawiązanie i pogłębianie relacji z Bogiem. Jezus jako Słowo Boga jest Drogą, Prawdą i Życiem. Stąd moje zainteresowanie Biblią i nieustanne pogłębianie wiedzy o tej jedynej Księdze i jej przesłaniu. Ta fascynacja zrodziła się
już w seminarium i była naówczas zwieńczona pracą dyplomową z teologii biblijnej. Od tamtego czasu minęło wiele lat,
ale w praktyce życia ten biblijny wątek jest wciąż najważniejszy w moim życiu. Pogłębiło się bowiem moje osobiste rozumienie Pisma Świętego i proces ten trwa nadal w moim sercu. Dlatego wielką radością mojego życia jest potem dzielenie się z innymi tym, co sam odkrywam i czego doświadczam czytając Biblię.

M. F.: Podczas pierwszej nauki rekolekcyjnej przywołał Ksiądz początek XXI wieku jako czas stosunkowo spokojny
i bezpieczny, pozbawiony większych lęków czy niepewności. Dziś, w latach dwudziestych XXI wieku, doświadczamy
wielu zagrożeń ze strony współczesnego świata. Co sprawiło, że budzimy się niejednokrotnie w innym świecie?
Co wydarzyło się „po drodze”?

Ks. Jan: Na początku XXI wieku niektórzy myśliciele przewidywali, że ten czas swoistej „spokojnej pauzy” w życiu
Europy nie potrwa długo. Jednym z takich proroków naszych czasów był św. Jan Paweł II. Już wtedy bardzo wnikliwie dostrzegał pomruki nadciągającej burzy. W 2003 roku napisał słynny dokument „Ecclesia in Europa”, w którym przewidział wszystko, czego teraz doświadczamy. Ze smutkiem odnoszę wrażenie, że zmiany mentalnościowe zaszły nawet dalej,
niż te, na które wskazywały jego ówczesne diagnozy.

Najbardziej przejmującym dla mnie stwierdzeniem Papieża z tego Dokumentu jest zdanie, że narody Europy żyją
dziś jak ktoś, kto lekkomyślnie roztrwonił swoje najcenniejsze dziedzictwo, a nawet oddał je bez walki. Chodzi tu oczywiście o całe dziedzictwo życia chrześcijańskiego zakorzenione w Ewangelii. Co więcej, biorąc rzecz tylko po ludzku, powrót do życia Ewangelią wydaje się wręcz mało możliwy… Potrzeba jakiejś nowej Bożej ingerencji w to życie,
które tak często całe narody ułożyły sobie już bez Niego.

M.F.: Ostatnie 2 lata to nieustanny czas zagrożenia pandemią. W jaki sposób odcisnęła ona swe piętno na życiu chrześcijanina?

Ks. Jan: Mam wrażenie, że w tej chwili brak nam jeszcze odpowiedniego dystansu czasowego, żeby dobrze odpowiedzieć na to pytanie. Co prawda mówi się dzisiaj o zerwaniu wielu ważnych więzi społecznych, o odcięciu
od czynnego uczestnictwa w życiu Kościoła, o narastającym lęku przed przyszłością… Obawiam się jednak,
że to wciąż tylko pomruki nadciągającej dopiero burzy, która może się okazać huraganem o niszczycielskiej sile.

To dlatego papież Franciszek z taką mocą apeluje do nas o powrót do gorliwego życia Ewangelią na wzór pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Ich mocą nie była przecież liczebność ani protekcja możnych tego świata, ale autentyczne świadectwo życia z Jezusem. Wciąż musimy pamiętać, że głoszenie Ewangelii rozpoczęło się od Dwunastu… I w tym dostrzegam nadzieję dla nas.

M. F.: Jakich zagrożeń ze strony współczesnego świata doświadcza dziś Kościół katolicki?

Ks. Jan: Myślę, że takich zagrożeń jest dużo – błędna antropologia, która odrzuca pochodzenie człowieka od Boga
jako swego Stwórcy, obojętność religijna, agresywny indywidualizm… Można by tu przytaczać całą listę trudności,
przed którymi stoi Kościół.

Dla mnie jednak chyba największym zagrożeniem jest pokusa, której często ulega współczesny człowiek – „żyj tak,
jakby Boga nie było”. Papież Jan Paweł II nazywał to „cichą apostazją”. Dopóki jeszcze ktoś się spiera, dyskutuje,
szuka argumentów, dopóty jest jeszcze szansa na szukanie i odnalezienie Boga. Najgorszy jest stan, w którym zapada duchowy mrok i wygasają głębsze duchowe pragnienia. Św. Ewagriusz z Pontu nazywał to „smutkiem uśpionej duszy”, której nie interesują już żadne pytania ani poszukiwania. Jest to rodzaj duchowego letargu, gdzie człowiek jest
zanurzony tylko w tym co materialne i doczesne. Tego właśnie obawiam się najbardziej.

M. F.: Koniec XX wieku i początek XXI wieku to czas wielkiej aktywności młodzieży w Kościele. Czy są jeszcze jakieś sposoby, aby przyciągnąć młodych do Kościoła?

Ks. Jan: Cieszę się, że podejmowane są ciągle nowe inicjatywy skierowane do ludzi młodych. Ciepło myślę chociażby
o Szkołach Nowej Ewangelizacji czy o parafialnych kręgach biblijnych, w których można pogłębić swoją formację ludzką, biblijną i chrześcijańską.

Doświadczenie uczy jednak, że nic nie zastąpi naszego świadectwa autentycznego życia Ewangelią. Młodzi ludzie
chcą w nas widzieć prawdziwych uczniów Chrystusa i mają do tego prawo! Bez głębokiego przykładu naszego
osobistego życia z Jezusem wszystko stanie się prędzej czy później kolejną ideologią, która nie ma żadnej mocy przyciągania. Bardzo mi się podoba w tym kontekście pewne zdanie przypisywane św. Matce Teresie z Kalkuty:
„Nawet tysiąc zgaszonych świec nie jest w stanie zapalić jednej świecy… Ale jedna zapalona świeca jest w stanie
zapalić tysiące świec”.

Ludziom młodym życzę dzisiaj szczególnie dużo odwagi, aby nie obawiali się iść pod prąd rozpowszechnianym niemal wszędzie antyewangelicznym wzorcom myślenia i zachowania. Warto w takim momencie pamiętać, że Ewangelia
nie jest statystyczna! Choćby nawet najliczniejszy tłum powtarzał i przekazywał nieprawdę, nie ma on żadnej mocy,
gdyż nie jest w stanie pokonać jednego - prawdziwego i świętego - ucznia Chrystusa, który buduje swoje
przekonanie na prawdzie Ewangelii.

M. F.: Będąc zajętym kapłanem wykonującym liczne obowiązki duszpasterskie – w jaki sposób regeneruje Ksiądz swoje siły, jakie formy spędzania wolnego czasu sprawiają Księdzu przyjemność?

Ks. Jan: Bardzo lubię spacery z kijkami i jazdę rowerem. Lubię też posłuchać dobrej muzyki jazzowej i filharmonicznej.
Od czasu do czasu chętnie oglądam też jakiś polecany dobry i wartościowy film.

Marzena Faryna: Czy są jeszcze jakieś obszary pracy duszpasterskiej, których chciałby Ksiądz doświadczyć,
w których chciałby Ksiądz wypróbować swoich sił?

Ks. Jan: Na ten moment moją największą radością jest powrót do regularnego i systematycznego głoszenia
rekolekcji parafialnych. Okres pandemii mocno bowiem zachwiał i ograniczył możliwość tej formy głoszenia Ewangelii. Miejmy nadzieję, że najgorsze już za nami i że nasze świątynie będą znów pełne osób spragnionych słuchania Słowa Bożego i autentycznego życia nim w codzienności.


do góry