„ZNAM OWCE MOJE, A MOJE MNIE ZNAJĄ” –

– rozmowa z Księdzem Proboszczem

Rafałem Czekalewskim SAC

Listopadowe słoneczne przedpołudnie. Z uśmiechniętym i serdecznym Gospodarzem naszej Parafii spotykamy się
w przytulnym wnętrzu jego salonu. W przemiłej atmosferze i przy dobrej kawie rozpoczynamy rozmowę…

Redakcja: Księże Proboszczu! Dziękujemy za poświęcenie nam czasu i chęć przybliżenia nam nieco swojej osoby. Zdajemy sobie sprawę, że przy tylu obowiązkach nie jest to łatwe. Tym bardziej wyrażamy wdzięczność. Proszę opowiedzieć nam
i Czytelnikom „Mojej Parafii” jaka była Księdza pierwsza reakcja na wieść o nowej funkcji - w Parafii św. Józefa?

Ksiądz Proboszcz: Gdy tylko dowiedziałem się, że zostałem skierowany na Rektora Domu Księży Pallotynów i Proboszcza Parafii św. Józefa Oblubieńca NMP w Radomiu, to pomyślałem sobie, że wracam do swoich.

Redakcja: Jak kształtowały się ścieżki, które ostatecznie doprowadziły Księdza Proboszcza do radomskiej parafii?

Ksiądz Proboszcz: Parafia św. Józefa była moją pierwszą parafią po święceniach kapłańskich. Pracowałem tu w latach 2010 - 2013. W sierpniu 2013 roku opuściłem Radom i wyjechałem do Lublina, by podjąć studia doktoranckie
z katechetyki na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Wtedy pojawiła się taka myśl, tęsknota, dziś już wiem, że nieuzasadniona, że oto przyjdzie mi się rozstać z duszpasterstwem, że zostanie tylko działalność dydaktyczno-naukowa. Ale Pan Bóg już sobie z tym poradził. W Lublinie mieszkałem przy parafii Wieczerzy Pańskiej na Sławinku i to właśnie tam udzielałem się duszpastersko, prowadząc chociażby Msze święte dla dzieci edukacji wczesnoszkolnej.

Kilka miesięcy przed obroną doktoratu, która dokonała się w grudniu 2017 roku, decyzją Księdza Prowincjała Zenona Hanasa objąłem funkcję Dyrektora Pallotyńskiego Centrum Młodzieży „Apostoł” i byłem odpowiedzialny za nowe powołania - takie pierwsze „sito”, które weryfikowało kandydatów do Seminarium. Obecni diakoni to moi wychowankowie.
To był bardzo piękny czas, pełen inicjatyw, posługi wśród dzieci, młodzieży i powołanych…

Potem w moim życiu przyszedł trudny czas, związany z chorobą kręgosłupa. Konieczność leczenia sprawiła, że znalazłem się w Konstancinie. Tam też, dzięki Bogu, mogłem realizować się duszpastersko. Przez 10 miesięcy pomagałem
w prowadzeniu rekolekcji z postem Daniela, byłem także kapelanem Domu Generalnego Sióstr od Aniołów. To była bardzo ciekawa posługa pośród sióstr oraz w ich pół-publicznej kaplicy, gdzie każdy mógł przyjść i uczestniczyć
w nabożeństwach. Teraz widzę, że tam w tej „mini-parafijce” Pan Bóg powolutku przygotowywał grunt pod moją przyszłość.

Redakcja: Ma Ksiądz na myśli parafię w Hodyszewie?

Ksiądz Proboszcz: Oczywiście, że tak. Po Konstancinie wspomniany Ksiądz Prowincjał, poprosił mnie, abym poszedł
do malowniczego podlaskiego Hodyszewa - do Parafii Wniebowzięcia NMP i Sanktuarium Matki Bożej Pojednania.
W pakiecie oprócz funkcji Proboszcza i Kustosza zostałem także Rektorem (Przełożonym) pallotyńskiej Wspólnoty.
Tu, w swoim pokoju mam wizerunek - ikonę Matki Bożej Pojednania, Królowej Podlasia, napisaną przez drogą
mi s. Joannę ze Zgromadzenia Sióstr Kapucynek Najświętszego Serca Pana Jezusa, która to ikona ma dla mnie wielką wartość.

Redakcja: No i w końcu przychodzi moment, w którym otrzymuje Ksiądz informację, że obejmie funkcję Rektora
Domu i Proboszcza naszej Parafii - Parafii św. Józefa w Radomiu. Jakie wtedy towarzyszyły emocje? Czy była to nobilitacja, wyzwanie, przygoda…?

Ksiądz Proboszcz: Myślę, że wszystko naraz. Przede wszystkim wielka radość – o której już wspomniałem – że wracam do swoich. Wśród księży jest takie powiedzenie, że pierwsza parafia, to jak pierwsza miłość, której się nie zapomina. Dziesięć lat temu byłem tu w innej funkcji, miałem inne obowiązki. Wtedy byłem wikariuszem odpowiedzialnym za młodzież, za oazę i scholę, prowadziłem przygotowywania do sakramentu bierzmowania, uczyłem w ówczesnym Gimnazjum nr 2 przy ul Gagarina. Tę 3-letnią posługę wśród młodzieży bardzo sobie cenię. Do dziś z wieloma uczniami mam kontakt – niektórzy z nich przyszli się nawet ze mną przywitać, kiedy przyjechałem w sierpniu do Radomia.

Redakcja: Jakie są różnice, a jakie podobieństwa w prowadzeniu parafii małej jak ta
w Hodyszewie i tak dużej jak nasza? Czy można to jakoś zestawić, porównać?

Ksiądz Proboszcz: Można spróbować je zestawiać, ale porównywanie ich mija się z celem. To są parafie o różnej specyfice posługiwania. W Hodyszewie znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Pokoju Królowej Podlasia, nazywane Częstochową Podlasia. Pielgrzymują tam ludzie z trzech diecezji: łomżyńskiej, drohiczyńskiej i białostockiej. Parafia
w Hodyszewie rzeczywiście jest malutka, kiedy odchodziłem było w niej 295 osób. Kolęda zajmowała mi, bez zbędnego pośpiechu, około 8 dni. Ale są tam także uroczystości, w tym trzy duże odpusty, na które zjeżdżają tysiące ludzi.
W czasie tych świąt potrafiliśmy udzielać 7000 Komunii świętych. Tam jest zupełnie inna rzeczywistość duszpasterska, mentalna, widoczne są różnice w religijności. Tam pobożność jest większa, ludzie się znają...

W Radomiu prezentuje się to inaczej. Charakter miejski ma swoją specyfikę, inną – nie lepszą czy gorszą – po prostu inną. W dużych miastach i dużych parafiach daje się zauważyć większą anonimowość wśród ludzi, ale na szczęście w naszej parafii ludzie chcą się spotykać i przybywają do kościoła i nawet zagadują z proboszczem, co mnie ogromnie cieszy.

Redakcja: Objęcie nowej parafii musi się wiązać z jakimiś planami, postanowieniami. Zdradzi nam Ksiądz Proboszcz swoje zamiary związane z parafią św. Józefa?

Ksiądz Proboszcz: Zdradzę, zdradzę… :) Chciałbym podzielić je na dwa obszary: duchowe
i materialne. W obszarze duchowym moim priorytetem jest ożywienie kultu św. Józefa. Mamy potężnego Patrona. Święty Józef jest patronem rodzin, robotników, patronem dobrej śmierci. Jest cichy i pokorny. Chciałbym, by parafianie oddawali mu należną cześć. Już od stycznia ruszy nieustająca Nowenna do św. Józefa – rozbudowane środowe Nabożeństwo, podczas którego będą przedstawiane prośby i intencje za wstawiennictwem św. Józefa, a zarazem będą to prośby intencje Mszy św. o godz. 18.00. Jest to trochę taki model sanktuaryjny.

Ponadto, w naszej parafii będą zorganizowane i prowadzone kursy przedmałżeńskie metodą warsztatową w Wielkim Poście i Adwencie. W ubiegłym tygodniu zostałem powołany przez Księdza Biskupa Marka Solarczyka do przygotowywania takich kursów dla naszego Dekanatu Radom Południe. Zaprosiłam już wielu specjalistów do tego przedsięwzięcia: psychologa, seksuologa, filozofa, kanonistę, a także asystentów poradnictwa rodzinnego, którzy prowadzili ze mną kursy przedmałżeńskie w Hodyszewie.

Redakcja: Na czym polega metoda warsztatowa kursu przedmałżeńskiego i poradnictwa rodzinnego?

Ksiądz Proboszcz: Polega ona na tym, że zajmujemy się konkretnym problemem i próbujemy go rozwiązać po uprzednim uzyskaniu wiedzy merytorycznej, normatywnej. Chciałbym, aby poradnictwo rodzinne było przedsięwzięciem, w którym oprócz specjalistów działają także małżonkowie dla małżonków. Marzy mi się także zainicjowanie w naszym kościele Mszy świętej w intencji: o dobrego męża i dobrą żonę – za przyczyną św. Józefa. A jeśli jest już ktoś zaręczony, to także włączenie do Mszy świętej błogosławieństwa pierścionka zaręczynowego.

Redakcja: To bardzo dobry pomysł. Wielkim problemem naszych czasów jest singielstwo, ale także związki partnerskie, niesakramentalne.

Ksiądz Proboszcz: Tak. Ludzie boją się odpowiedzialności, zostawiają sobie furtkę na wypadek, gdyby coś nie wyszło.
A taka idea pobłogosławienia pierścionka zaręczynowego jest szczególnym stopniem przygotowania do małżeństwa.
Nie jest sakramentem, to oczywiste, ale etapem w przygotowaniu do sakramentu małżeństwa. I chciałbym to wprowadzić przy okazji kursów przedmałżeńskich.

Marzy mi się także powołanie wspólnoty na wzór takiej, jaką prowadziłem w ołtarzewskiej parafii – „Rodzinna Przystań”. Skupiała ona małżonków z dziećmi i była odpowiedzią na List siostry Łucji do Kardynała Caffary, w którym pisała, że ostateczna bitwa pomiędzy Bogiem i szatanem zostanie stoczona o małżeństwo i rodzinę. I to zainspirowało młode małżeństwa i rodziny do stworzenia takiej wspólnoty, najpierw nieco na gruncie towarzyskim, potem duchowym, formacyjnym. Okazało się, że chcieli i potrzebowali czegoś więcej. Wspólnej modlitwy, Adoracji, Mszy świętej… I to była piękna idea, której przewodniczyłem.

Redakcja: To wielkie plany i zamierzenia duchowe. A te materialne?

Ksiądz Proboszcz: To przede wszystkim wymiana oświetlenia naszego kościoła. Nawiązałem już ścisłą współpracę
z profesjonalną firmą, która - podobnie jak w Hodyszewie - pomoże zrealizować nam to przedsięwzięcie. W naszym kościele będzie intensywniejsze światło o ciepłej lub neutralnej barwie, będą kaskadowo usytuowane żyrandole, pięknie podświetlona Droga krzyżowa. Znikną kinkiety, podświetlony zostanie także chór. W prezbiterium zostanie doświetlona gloria, ale z wykorzystaniem tego, co już jest. Firma, z którą współpracowałem w Hodyszewie jest pomysłowa i nie chce zniszczyć tego, co już jest, ale to ponownie wykorzystać - oszczędzając środki.

Marzy mi się także wymiana nagłośnienia, które po 30 latach mocno trzeszczy, ma popękaną membranę. Zadzwoniłem do swojego znajomego i podjąłem już konkretne działania w tym kierunku.

Mam także nadzieję, że w nowym roku ruszymy z montażem fotowoltaiki na plebanię, którą ze względu bezpieczeństwa planuję zrobić wokół kościoła. Szukam rozwiązań energooszczędnych, bo rachunki za prąd są dość wysokie. Pracując
w Hodyszewie udawało mi się pozyskać wiele środków z funduszy i programów, między innymi
z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska czy Nowego Ładu. Tu chciałbym działać podobnie.

Redakcja: Słuchając Księdza Proboszcza odnoszę wrażenie, że jest Ksiądz zaabsorbowany wielkimi planami
i zamierzeniami. A jak wygląda zwykłe codzienne życie? Czy znajduje Ksiądz jeszcze czas wolny: na odwiedziny rodziny, spotkania z przyjaciółmi?

Ksiądz Proboszcz: Znajduję, oczywiście, że znajduję. W mniejszej ilości, ale tak. Mój dzień rozpoczynam o 5:00 rano od… kawy, bo muszę się dobudzić. :) Potem poranne modlitwy, zwykłe poranne czynności, Msza święta, posługa
w konfesjonale. W każdą środę jestem poza parafią, gdyż jestem też wykładowcą w Seminarium w Ołtarzewie.
W wolniejszy dzień robię zakupy do domu, odpowiadam za Wspólnotę księży, układam grafik, jeżdżę po urzędach
świeckich i kościelnych. W moim przypadku takim wolniejszym dniem jest wtorek - staram się wtedy odpocząć.
Bardzo lubię jeździć do Skaryszewa, do sióstr karmelitanek. To jest dla mnie reset, tam odpoczywam, modlę się.

Redakcja: Czy ma Ksiądz Proboszcz szczególne marzenia, które chciałby spełnić będąc Gospodarzem na Młodzianowie?

Ksiądz Proboszcz: Marzeniem moim jest to, by każdy parafianin czuł się tu jak u siebie, nie jak intruz, niechciany gość, ale ktoś, kto czuje się tu jak w Domu.

Marzę też, by ożywić ducha pielgrzymowania. Mam już pomysły, właściwie dwie propozycje. Jedna z nich to czerwcowa pielgrzymka do Medjugorie. Mamy tam piękny pallotyński Dom - Polski Dom Pielgrzyma Królowej Apostołów - 800 metrów od kościoła. To będzie pielgrzymka autokarowa z bardzo dobrego biura podróży, ale z przerwami na odpoczynek
i zwiedzanie.

Druga propozycja, to pielgrzymka lotnicza do Rzymu, ze znakomitym przewodnikiem, naszym Viceprowincjałem,
ks. Grzegorzem Kurpem SAC, moim kolegą z kursu, którego poznamy bliżej w Święta Bożego Narodzenia. Jest taki plan,
że oprowadzi nas po Rzymie, bo mieszkał i studiował w nim przez 6 lat.

Chciałbym, aby z naszej parafii corocznie wyjeżdżała jedna pielgrzymka zagraniczna i jedna krajowa.

Redakcja: Czy planuje Ksiądz przywrócić działanie Rady parafialnej?

Ksiądz Proboszcz: Tak. Statut naszej diecezji stanowi, że z chwilą odejścia proboszcza, automatycznie rozwiązuje się rada parafialna i trzeba powołać nową. Niedługo spotkam się z członkami poprzedniej Rady parafialnej, podziękuję za współpracę, rozwiążemy ją i powołamy nową.

Rada parafialna jest cennym głosem doradczym proboszcza, który dzieli się, podpowiada, wysuwa pomysły. Cenię sobie to „ciało”, ale na wszystko przyjdzie czas. Chciałbym, aby w nowej Radzie była różnorodność wiekowa, siła młodości, ale także siła doświadczenia, szeroki wachlarz wiekowy. Jestem otwarty na pomysły, idee i przedsięwzięcia. Zasadniczo można powiedzieć, że jestem otwarty jak stodoła w czasie żniw! ;) ;)

Redakcja: No i zrobiła nam się zabawna puenta naszej rozmowy. Pięknie dziękujemy za spotkanie! Życzymy sił
i błogosławieństwa Bożego w realizacji wszystkich planów i zamierzeń!

Redakcję podczas rozmowy reprezentowali:
Marzena Faryna i Adam Żak



do góry