„OTWIERAĆ SIĘ NA ŁASKI PANA”

– wywiad z s. Joanną Korzeniewską CR

W sierpniu pracę w naszej parafii rozpoczęła Siostra Joanna Korzeniewska CR – nowa Przełożona naszych sióstr zmartwychwstanek. Jest absolwentką pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, byłym Dyrektorem Publicznego Przedszkola Sióstr Zmartwychwstanek w Kętach. Zadaliśmy jej kilka ważnych pytań.

Amelia Faryna: Siostro Joanno, skąd Siostra do nas przyjechała?

Siostra Joanna: Do sierpnia 2023 roku pracowałam w Warszawie-Radości, w parafii Matki Bożej Anielskiej. Katechizowałam w dwóch szkołach podstawowych i w trzech przedszkolach. Ponadto od kilku lat przygotowywałam dzieci do Pierwszej Komunii świętej – dzieci, które uczyły się w prywatnej szkole podstawowej. Uczyłam również młodzież uczęszczającą do prywatnego liceum, w którym nie było lekcji religii.

A.F.: Nowe miejsce pracy i posługi to nowe obowiązki. Co do nich obecnie należy?

S. Joanna: Mam lekcje religii w Szkole Podstawowej nr 23 – klasy 0, I, II, V i VI oraz zdobywam nowe doświadczenia pracy katechetycznej w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. J. Korczaka znajdującym się przy
ul. Grzecznarowskiego.

A.F.: Co sprawia Siostrze największą radość w byciu siostrą zakonną, a co jest najtrudniejsze?

S. Joanna: Największą radość sprawia mi, gdy widzę szczęśliwe uśmiechnięte dzieci, pełne energii, radości, prostoty.
Co jest najtrudniejsze? Zderzanie się z rzeczywistością rozbitych rodzin; poranionych duchowo dzieci, które swoim zachowaniem wołają o miłość. Klękam wówczas z ich problemami w kościele i w naszej zakonnej kaplicy prosząc o pomoc Świętą Rodzinę.

A.F.: Jak odkryła Siostra swoje powołanie? Czy powiedzenie „tak” Panu Bogu wymagało wielu wyrzeczeń?

S. Joanna: Powołanie to szczególne wybranie przez Boga; dar, który się otrzymuje i na który się odpowiada pozytywnie lub nie. Wzrastałam w rodzinie, w której był kapłan diecezjalny i dwie rodzone siostry zakonne – felicjanki. To były piękne dusze – były, bo dziś są już po drugiej stronie. Miałam szczęście, bo mój wujek Robert pozostał w moich wspomnieniach jako święty kapłan, oddany całkowicie Bogu i ludziom. Podobnie moje ciocie - zakonnice. Jedna z nich, s. Juwenalia, zaprowadziła mnie w dniu mojej I Komunii świętej do sióstr pasjonistek w Płocku. To miasto, w którym wtedy mieszkałam
z rodzicami i bratem. To było moje pierwsze zetknięcie się z klasztorem. Od najmłodszych lat uczyła mnie s. Ania, skrytka, piękna dusza, jednak ja chciałam nosić habit i welon – widoczny znak przynależności do Jezusa i mieszkać w prawdziwym klasztorze. Od dziecka byłam blisko kościoła. Najpierw śpiewałam w scholii dziecięcej prowadzonej przez księdza, potem
w scholii młodzieżowej, a na końcu w religijnym, profesjonalnym już, zespole muzycznym „Vox Clamantis” prowadzonym przez ks. prof. Henryka Seweryniaka. Wzrastałam duchowo w Oazie przechodząc w niej kolejne stopnie. I w pewnym momencie życia, podczas wyjazdu z zespołem na tzw. warsztaty muzyczne, które były w czasie ferii zimowych, poznałam
w Mocarzewie siostry zmartwychwstanki. I tam poczułam się od razu jak u siebie. Do dzisiaj pamiętam zapach starego klasztoru i domu, w którym nocowaliśmy. I niesamowitą ciszę z delikatnym szumem drzew – posiadłość sióstr położona jest w lesie. Po maturze rozpoczęłam studia pedagogiczne na KUL’u, które dokończyłam już w klasztorze. Kiedy wyjechałam do klasztoru (mój tata już wtedy nie żył, miał bardzo chore serce) mama przez miesiąc nikomu nie mówiła, gdzie jestem, bo bała się, że mogę wrócić. Byłam z natury osobą pełną życia, więc nie bardzo wierzono, że wytrzymam. Łaska jednak czyni cuda.

A.F.: Czy pośród wielu obowiązków i zadań znajduje Siostra czas na odwiedzanie bliskich?

S. Joanna: Raz w miesiącu odwiedzam moją mamę, która od ponad dwudziestu lat mieszka sama. Mój jedyny brat, Robert, zginął w wypadku samochodowym w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach. Z czasem przeprowadziłyśmy się
z mamą z Płocka do Torunia, gdzie blisko mamy mieszka jej rodzona siostra z rodziną.

A.F.: Jakie są Siostry zainteresowania? W jaki sposób spędza Siostra swój czas wolny?

S. Joanna: Odpoczywam przy muzyce; uwielbiam śpiew, taniec, dlatego lubię pracę z małymi dziećmi, bo one zarażają mnie swoim żywiołem. Jestem też „molem książkowym” – lubię czytać. A kilka lat temu odkryłam powołanie w powołaniu – zaczęłam pisać książki. Najczęściej są to biografie - pozycje pozwalające ocalić od zapomnienia życie wspaniałych ludzi.

A.F.: Podejmując pracę w naszej parafii z pewnością miała i ma Siostra jakieś plany i marzenia. Czy uchyli Siostra rąbka tajemnicy?

S. Joanna: Staram się otwierać na to, co przygotował dla mnie Jezus. Pozwolił mi wrócić do Radomia po ponad trzydziestu latach. Do parafii św. Józefa po raz pierwszy przyjechałam jako siostra nowicjuszka na tzw. misje (nowicjat to czas początkowej formacji w Zgromadzeniu, kiedy chodzi się jeszcze w białym welonie). Nie było jeszcze wtedy kościoła, chodziłyśmy na Mszę świętą do kaplicy. Poznawałam wówczas pracę sióstr i ich codzienne życie we Wspólnocie. Pan Jezus pozwolił mi przyjechać do tej samej parafii po latach. Nie pytam się, dlaczego. Otwieram się na Jego łaski i chcę jak najlepiej wypełnić Jego wolę i Jego plan, jaki ma wobec mnie. A jeśli chce się mną posłużyć dla czyjegoś dobra, to będę się cieszyć razem z Nim. Klękając każdego dnia o poranku w naszej zakonnej kaplicy modlę się do Ducha Świętego
i całkowicie oddaję się do Jego dyspozycji, aby posłał mnie tam, gdzie chce i do tych, do których sam chce. Z Jego miłością.

A.F.: Serdecznie dziękuję za rozmowę.



do góry