„BÓG POSYŁA POCIESZENIE”

– (świadectwo) z Siostrą Agnieszką Kopyt CP

Małgorzata Sar: Był piątek, 5 sierpnia 2022 roku. Na porannej Mszy świętej spotkałam pochodzącą z naszej parafii
s. Agnieszkę Kopyt. Znamy się od dawna. Usłyszałam, że oczywiście odwiedzi mnie i „poplotkujemy”, ale zrobi to po powrocie z Medjugorie, do którego wraz ze swoją rodzoną (i zarazem zakonną) siostrą Anią, mają nazajutrz wyruszyć. Szybkie pożegnanie, prośba o modlitwę i... długo musiałam czekać, zanim obiecane odwiedziny mogły dojść do skutku.
Po kilkudziesięciu bowiem godzinach serce mi się ścisnęło, a palce ledwie wystukały kilka słów na klawiaturze telefonu... Niestety zamiast komunikatu o odebraniu wiadomości i szybkiej jak zwykle odpowiedzi była głucha cisza...

M.S.: Siostro Agnieszko, kilka zdań, które dodałam we wstępie do naszej rozmowy, to moje doświadczenie
z tamtych dni. Ogromnie się cieszę, że teraz, gdy przeżyliśmy Okres Wielkanocny, pochylając się przez 50 dni nad prawdą o tym, że Zmartwychwstały przemienia smutek w radość, możemy wczytać się w słowa Siostry świadectwa. Na początku prosimy o kilka słów o sobie...

Siostra Agnieszka: Pochodzę z rodziny wielodzietnej. Urodziłam się w Radomiu; sakrament chrztu, I Komunię świętą
i bierzmowanie przyjęłam w naszym tzw. „starym” kościele pw. świętego Józefa. Mama była osobą bardzo wierzącą
i praktykującą, natomiast tata... stanowił przeciwieństwo mamy. Oboje już nie żyją. Przed wstąpieniem do zakonu doświadczyłam cierpienia – bólu po stracie brata, który zginął tragicznie w wypadku, mając 27 lat. Nie straciłam jednak nadziei, a w sercu nosiłam pytanie: co dalej z moim życiem? Postanowiłam odpowiedzieć na powołanie, które czułam
i wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek św. Pawła od Krzyża, którego założycielką jest Maria Magdalena Frescobaldi Capponi, dzisiaj już czcigodna Sługa Boża. Naszym charyzmatem, wyrażonym przez specjalny ślub, jest: żyć pamiątką Męki Pańskiej i Boleści Matki Najświętszej; świadczyć o niej i ją głosić. Angażujemy się także w misję wychowawczo-ewangelizacyjną Zgromadzenia w Kościele, by prowadzić wykorzystane kobiety, ubogich, maluczkich
i grzeszników do Serca Ukrzyżowanego Pana. Pracowałam przeważnie jako katechetka, byłam też zakrystianką
na Białorusi i przez pewien czas pomagałam starszym siostrom we Francji.

M.S.: Dlaczego Siostra w 2022 roku wybrała się do Medjugorie? To była pierwsza Siostry pielgrzymka do Sanktuarium Królowej Pokoju?

S. Agnieszka: Tak, to była moja pierwsza pielgrzymka do sanktuarium Królowej Pokoju w Medjugorie. Odpowiedziałam
na zaproszenie s. Janiny Mateusiak i wraz z moją rodzoną siostrą Anią, która również jest siostrą zakonną w tym samym Zgromadzeniu co ja, postanowiłyśmy pojechać. Wtedy też kończyłam obchody 25-lecia życia zakonnego, więc okazja była piękna.

M.S.: Dużo mediów rozpisywało się o wydarzeniu, które miało miejsce nad ranem 6 sierpnia 2022 roku na autostradzie A4 na północ od Zagrzebia... Co Siostra pamięta z tamtego dnia?

S. Agnieszka: Nie pamiętam momentu wypadku, ponieważ spałam. Gdy już się obudziłam albo raczej „ocknęłam”, słyszałam krzyki: ,,Pomocy, odchodzę"... Odruchowo chciałam pomóc, jednak „leżałam” pionowo na szybie, a moja noga była zakleszczona. Siłą woli wyrwałam ją i podniosłam się na rękach na siedzeniu, którym byłam przygnieciona. Zaczęłam krzyczeć, czując, że siedzenie, którego dotykały moje ręce, jest pełne krwi. Ktoś mnie uspokajał, mówiąc: „Był wypadek... Spokojnie... Proszę się modlić”. Faktycznie, nie mogłam nic więcej zrobić. Jeszcze nie skończyłam modlić się,
a już nadeszła pomoc – zostałam wyjęta z autokaru i położona na trawie, w rzędzie, obok innych poszkodowanych. Zauważyłam, że moja siostra Ania siedzi niedaleko mnie. Wszyscy czekaliśmy na przyjazd karetek pogotowia.

M.S.: Jak Siostra wspomina chwile i dni po wypadku?

S. Agnieszka: Zostałam zabrana do Szpitala Uniwersyteckiego w Zagrzebiu. Bardzo dobrze zajęli się mną lekarze,
mimo że bariera językowa utrudniała kontakt. Miałam zrobione prześwietlenia całego ciała, szybko też postawiono diagnozę. Potrzebna była operacja nogi – stabilizacja. Później leżałam na OIOM i widziałam, że zarówno z jednej,
jak i z drugiej strony leżą obok mnie osoby z wypadku.

M.S.: Co było najtrudniejsze w czasie hospitalizacji? Jak wygląda rekonwalescencja?

S. Agnieszka: Co dla mnie wtedy było najtrudniejsze, trudno powiedzieć... W dużej mierze świadomość, że nie wiesz
co będzie dalej... Byłaś zdrowa i nagle jesteś chora. Leżysz nieruchomo z nogą wyciągniętą. Nie możesz się przekręcić. Jesteś cała poobijana. Nie masz siły i jesteś zależna od innych. Nie masz nic swojego, ogołocenie całkowite, nawet różańca i medalika... nic. Ale kiedy doświadczasz bólu, Bóg posyła pocieszenie... Mnie odwiedził ojciec paulin, który dowiedział się o wypadku. Mówił po polsku i mógł powiadomić siostry z mojego Zgromadzenia, że żyję i jestem w szpitalu. Potem odwiedziły mnie Misjonarki Miłości (siostry Matki Teresy z Kalkuty), zapewniając o swojej modlitwie. Pojawił się też minister zdrowia. Byłam spokojna i świadoma, chociaż przeszłam traumę – tak mi później powiedziano. Drugiego dnia doszło uczucie smutku. Długo płakałam w ciszy, nie wiedząc co dalej, zdając się na wolę Bożą i na innych ludzi. Po południu znów przyszedł ojciec paulin, aby udzielić mi sakramentu namaszczenia chorych. Zostałam pokrzepiona łaską wewnętrznej radości i pokoju. Następnego dnia, gdy przewieziono mnie na salę, przyjechały siostry z naszego Zgromadzenia z moim bratem Grzegorzem. Ogromnie się ucieszyłam, lecz mogłam tylko z daleka się z nim zobaczyć. Siostry zadbały również, abym miała najpotrzebniejsze rzeczy i kontakt z innymi – zostawiły mi telefon komórkowy.

M.S.: Wypadek miał miejsce w Święto Przemienienia. Czy w jakiś sposób łączy Siostra tę zbieżność dat?

S. Agnieszka: Oczywiście zastanawiałam się nad zbieżnością dat, ale jest to bardzo trudne do wyjaśnienia. Tajemnica doświadczenia cierpienia, bólu, czy śmierci osób i tego, że Pan Bóg je dopuścił, a z drugiej strony świadomość,
że On i tylko On nawet z największego zła wyprowadza dobro.

M.S.: Niektórzy mają problem ze zrozumieniem tego, jak pielgrzymi zdążający do Królowej Pokoju mogli doświadczyć tak wielkiej tragedii. Rodzi się wiele pytań... W jaki sposób Siostra, patrząc przez pryzmat swojego powołania i charyzmatu Zgromadzenia, odpowiada sobie i innym na podobne dylematy?"

S. Agnieszka: Jestem Pasjonistką świętego Pawła od Krzyża i moim charyzmatem jest rozmyślanie nad męką Pana Jezusa
i wprowadzaniem jej w życie. Przez doświadczenie cierpienia i bólu zbliżyłam się bardzo do Jezusa cierpiącego, natomiast dzięki łasce doświadczenia miłości Boga mogłam to cierpienie przyjąć i ofiarować Jezusowi za osoby, które Go obrażają. Modliłam się również do Ducha Świętego o dar rozeznania, a otrzymałam łaskę pokoju i uzdolnienie do realizacji woli Bożej. Nie potrafię wyjaśnić i nie da się zrozumieć, dlaczego to się stało nam, pielgrzymom zdążającym do Medjugorie. Spotykamy się z wielką tajemnicą, której nie umiemy wytłumaczyć, podobnie jak nie potrafimy wytłumaczyć walki dobra ze złem, która będzie trwała aż do skończenia świata.

M.S.: Co zmienił w Siostrze tamten dzień, a raczej... co zmienił Bóg przez tamto trudne wydarzenie?
W kwestii zdrowia, w pracy apostolskiej, spojrzeniu na życie?

S. Agnieszka: Przez to wydarzenie zmieniło się wszystko w moim życiu. Nie wiedziałam, czy wrócę do pracy apostolskiej, lecz z drugiej strony czułam, że Bóg wciąż jest ze mną i pomaga mi poprzez inne osoby. Każdy dzień przeżywałam inaczej, ale zawsze dziękując za życie. Chociaż kulałam i było ciężko, jednak dużo cierpliwości i wysiłku wkładałam w to, aby wracać do sprawności. Dużo się modliłam i cieszyłam, że mogę chodzić samodzielnie do kościoła, bo wcześniej w szpitalu oglądałam Mszę świętą online. Wracałam stopniowo do pracy jako katechetka. Uczniowie bardzo się ucieszyli, ja również, choć jeszcze w dalszym ciągu odczuwałam skutki utraty zdrowia.

M.S.: Czy udało się Siostrze, a może i innym Pielgrzymom, w jakiś sposób „dokończyć” tamtą przerwaną Pielgrzymkę?

S. Agnieszka: Tak, udało mi się dokończyć tamtą przerwaną pielgrzymkę. W ubiegłym roku byłam w Medjugorie wraz
z innymi poszkodowanymi pielgrzymami. Pojechało nas tylko siedmioro, pozostali z różnych przyczyn nie mogli tego zrobić. Telewizja polsko-chorwacka zasponsorowała wyjazd i pobyt w Medjugorie. Był to dla mnie szczególny czas, pełen wdzięczności dla Jezusa i Maryi, refleksji, a przede wszystkim czas wypełniony modlitwą. Uczestniczyłam we Mszy świętej, sprawowanej za wszystkich pielgrzymów poszkodowanych w wypadku i za tych, którzy zginęli.

M.S.: Jakie najważniejsze przesłanie chciałaby Siostra przekazać naszym Czytelnikom – Parafianom
i Sympatykom Gazetki, ukazującej się w rodzinnej parafii Siostry?

S. Agnieszka: Najważniejszym przesłaniem Maryi Królowej Pokoju jest modlitwa i nawrócenie, a nasz kościół na Młodzianowie nosi przecież wezwanie Królowej Apostołów. Maryja zawsze prowadzi nas do swojego Syna, nigdy sobą nie zasłania Boga. Uczmy się pokory od Niej, abyśmy i my mogli innych przyprowadzać do Jezusa i nigdy sobą Go nie zasłaniali.

M.S.: Przeżyliśmy czas paschalny w Liturgii świętego Kościoła. Jakie pragnienia rodzą się w sercu Siostry
w tym momencie?

S. Agnieszka: To takie trochę trudne pytanie, bo pragnień może być wiele. Pascha jest przejściem ze śmierci do życia. Jezus zmartwychwstały ukazuje nam triumf miłości Boga-Człowieka, który przez krzyż zbawia i otwiera nam niebo. Moim największym pragnieniem jest to, aby każdy, kto przychodzi w Okresie Wielkanocnym i teraz – w Uroczystości: Najświętszej Trójcy, Bożego Ciała, Najświętszego Serca Pana Jezusa – na Mszę świętą, prosił o doświadczenie miłości Boga.

M.S.: A kto prosi, otrzymuje... oby doświadczenie miłości Boga przydarzyło się każdemu z nas.
W imieniu Redakcji i naszych Czytelników serdecznie dziękuję za rozmowę i świadectwo.
Niech Chrystus, który przeszedł przez cierpienie do chwały, obdarza Siostrę, Bliskich i całą Wspólnotę (szczególne Siostrę Anię) radością, ufnością i pokojem. Szczęść Boże.



do góry