Joanna Masiewicz: Mówi się, że „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”, a jednak! Księża, decyzjami przełożonych,
są czasami kierowani do parafii, w których już kiedyś posługiwali. Jak to jest wrócić tu, do Radomia i czy już w jakiś sposób odczuł Ksiądz, że to „ponowne powołanie” jest swego rodzaju zaproszeniem do kontynuowania rozpoczętych lata temu dzieł czy może to zupełnie nowy początek?
Ks. Sylwester Fiećko SAC: To nam (!) się wydaje, że jest to ta sama rzeka. Ale wszystko płynie. I czas i życie. Wracam do Radomia po 17 latach. Inne są warunki życia w naszej Wspólnocie. Nowi Współbracia, nowi Parafianie. Starsi i bardziej doświadczeni życiowo Przyjaciele sprzed lat. Wielu z nich już nie ma w naszej Parafii. Moim zadaniem jest ukazywać Jezusa Chrystusa wszystkim, z którymi się spotykam. Miłość Boga, która przynagla wszystkich do świętości życia – to jest dla mnie powołanie do spełnienia!
Kiedyś moim głównym zadaniem jako młodego księdza wikariusza była katecheza w szkole, granie na gitarze co niedzielę dla dzieci młodszych i starszych, opieka duchowa nad Gazetką parafialną, odwiedziny comiesięczne chorych w domach, dyżury w kancelarii. Tych zajęć było tak wiele, że człowiek wiedział, że kapłaństwo to nie godziny urzędowania od do,
ale służba Bogu i ludziom przez cały czas... Myślę, że też tak wtedy nas odbierali Parafianie. Ogromnie się cieszę i raduję, że wróciłem do Swoich. Parafianie z życzliwością przyjęli mój powrót do Radomia. Z racji wieku, to i zaangażowanie moje będzie miało inny wymiar. Postaram się nie zawieść oczekiwań związanych z moją skromną osobą. Oczekiwań kochanych
i drogich Parafian oraz oczekiwań moich Przełożonych i Współbraci. Ale najbardziej Maryi i Jezusa Chrystusa, mojego Pana.
Joanna: W jakich okolicznościach odkrył ksiądz swoje powołanie? Jaka droga doprowadziła Księdza do seminarium pallotyńskiego?
Ks. Sylwester: To Bóg nas wybiera i posyła na Swoje żniwo, abyśmy szli i owoc przynosili. Moja twierdząca odpowiedź na wezwanie Najwyższego dojrzewała bardzo spokojnie. Byłem jako mały chłopiec ministrantem, później śpiewałem
psalmy i czytałem Jego Słowo podczas Liturgii. W szkole średniej, czyli Technikum Samochodowym w Piszu, należałem
do Ruchu Światło-Życie (Oaza). W wakacje wyjeżdżałem na rekolekcje oazowe (byłem na wszystkich III stopniach młodzieżowych i na KODA w Krościenku). W ciągu roku uczęszczałem na co tygodniowe spotkania formacyjne, ale też udało mi się dostać do zespołu muzycznego, który w każdy wtorek i w niedzielę grał na Mszach świętych (tzw. oazowych lub młodzieżowych). Kiedy gitarzysta i lider zespołu poszedł na studia - trzeba było kogoś znaleźć w jego miejsce i tak zaczęła się moja przygoda z gitarą. Przez cały ten czas dorastania, gruntowała się moja decyzja służenia Bogu jako
kapłan w Kościele Chrystusowym. W klasie V, maturalnej, miałem tylko dylemat, czy Bóg mnie widzi wśród księży diecezjalnych czy zakonnych. Na ratunek przyszły Siostry Pallotynki, które służyły w parafii (organistka, zakrystianka, kucharka, katechetki). Wtedy od nich usłyszałem o pallotynach, ponieważ byliśmy jako Wspólnota oazowa kilka razy na sztuce
w Ołtarzewie, na nocnym czuwaniu w Częstochowie na Jasnej Górze z noclegiem w Dolinie Miłosierdzia i na wakacyjnym wyjeździe w Zakopanem. Dotarło do mojej świadomości, że życie we Wspólnocie księży bardziej mi odpowiada niż
w pojedynkę na parafii. Ksiądz diecezjalny jest przypisany do diecezji i biskupa ordynariusza, a możliwość rozwoju różnych charyzmatów we Wspólnocie pallotynów jest bardzo bogata i różnorodna. Dlatego wybrałem właśnie
pallotynów i nigdy tej decyzji nie żałowałem.
Joanna: A jak dziś pomóc młodym ludziom odkrywać powołanie? Może szczególnie to kapłańskie czy zakonne...
Takie życie wydaje się być dla dzisiejszych młodych czymś niewyobrażalnym, może nawet w pewnym sensie nie dającym szczęścia.
Ks. Sylwester: Nie wolno gasić Ducha!!! Bóg sobie z powołanym poradzi, tak jak to było w życiu proroka Jonasza,
który robił wszystko, aby nie spełnić miłosiernej woli Pana wobec mieszkańców Niniwy. Czasem wystarczy dobre słowo, propozycja ze strony bliskiej osoby, która widzi stojąc z boku, że mógłbyś wybrać drogę powołania, że szczęście znajdziesz tylko w rozważeniu tej drogi. Czasami warto spróbować... Przecież na podjęcie ostatecznej decyzji jest wiele lat. Często jest tak, że to przykład prawdziwej wiary i miłości może pociągnąć młodego człowieka. Bo tak jak mówi starożytne powiedzenie: „Słowa uczą, przykłady pociągają”. Potrzeba młodym świadków. Nie wybierze powołania młody człowiek, widząc smutnego
i nieszczęśliwego kapłana czy siostrę zakonną, którzy swoim życiem i postawą odstraszają od miłości Boga. Coraz trudniej też w dzisiejszym świecie egoizmu i hasła „róbta co chceta” o odpowiedzialność za drugiego,
o empatię, okazanie człowieczeństwa, które ukazał nam Jezus Chrystus, Prawdziwy Bóg i Prawdziwy Człowiek. Chcesz być szczęśliwym - musisz uwolnić się od panowania rzeczy, namiętności, złych przyzwyczajeń nad Tobą, zwyczajnie
wygrać z grzechem, Szatanem. Warto pamiętać, że ważniejsze w naszym życiu jest „być” od tego, aby „mieć”. Młody człowiek musi wymagać od siebie, żyć zgodnie z zasadami Ewangelii, posiadać właściwą hierarchię wartości. Nie załamywać się psychicznie, gdy napotyka przeszkody w swoim życiu, ale z Bożą pomocą je przezwyciężać. Jakże wielką radość sprawiło mi kapłaństwo Łukasza Sobolewskiego i Wojciecha Winka, których przed laty przygotowywałem do I Komunii świętej w Szkole Podstawowej
nr 23 w Radomiu. Bóg również dzisiaj staje przed młodym człowiekiem i mówi: „Pójdź za Mną, a uczynię Cię rybakiem ludzi”.
Joanna: Muzyka - to pewnie nieodłączny element, z którym wielu parafian Księdza kojarzy od dawna. W jednej
z naszych rozmów zdradził mi Ksiądz, że pierwszą instrumentalną miłością była mandolina. Jak to się zaczęło i jak Pan Bóg działa przez muzykę, śpiew, w Księdza życiu?
Ks. Sylwester: Za ten talent, który otrzymałem niech będzie Bóg uwielbiony!!! Wiemy, że talenty, dary, charyzmaty są po to, aby służyć Wspólnocie Kościoła ku rozwojowi. Przygoda z muzyką rozpoczęła się jeszcze w Szkole Podstawowej
w Drygałach, gdzie mieszkałem do 13 grudnia 1978 roku. Nauczyciel matematyki, pan Chodnicki, prowadził kółko mandolinistów. Zacząłem uczęszczać na te zajęcia i były występy na akademiach szkolnych. W Piszu Ksiądz Moderator Oazowy Stanisław Borowiecki kupił mi mandolinę elektryczną i mogłem wspierać zespół muzyczny nie tylko śpiewem,
ale też grą na tym instrumencie. Wszystko się zmieniło wraz z przejściem Księdza Moderatora do Elbląga i odejściem na studia liderów zespołu. Od tego czasu już tylko gitara stała się moim życiem (nazywam ją żartobliwie moją drugą żoną,
po pierwszej - brewiarzu). Na początku powziąłem decyzję, że będę grał tylko piosenki religijne, ale od Okresu Wstępnego (nowicjatu) mój repertuar poszerzył się również o wartościowe piosenki świeckie. Zawsze gitara i śpiew pomagały mi
w pracy katechetycznej i rekolekcyjnej. W Radomiu nie oszczędzałem siebie w głoszeniu chwały Boga przez grę i śpiew. Osobiście wolę śpiewać niż głosić... Łatwiej mi to przychodzi i widzę ludzi, których serca dotyka Muzyka i ich radość ze wspólnego śpiewania. Można sparafrazować słowa niemieckiego poety, Goethego: „Gdzie słyszysz śpiew tam idź, tam dobre serca mają; źli ludzie, uwierz mi, ci nigdy nie śpiewają”. Także św. Augustyn powiedział: „Ludzie, nauczcie się śpiewać
i tańczyć, bo aniołowie w niebie nie będą wiedzieli, co z Wami zrobić”.
Joanna: Przeniosę temat na nieco bardziej aktualny, w kontekście czasu w jakim się znajdujemy - Święta Bożego Narodzenia. W dzisiejszym świecie bardzo trudno jest dostrzec ten piękny duchowy aspekt Świąt. I choć to pytanie jest pewnie bardzo trudne, to co tak naprawdę zrobić, żeby Jezus rzeczywiście narodził się w moim sercu?
Po czym to poznać i co według Księdza jest najtrudniejsze, żeby Boże Narodzenie wydarzyło się w nas?
Ks. Sylwester: Trzeba sobie uzmysłowić, że Szatan nigdy nie śpi i zrobi, z nienawiści do człowieka, aby ten zapomniał
o wielkiej godności, którą dał Jezus Chrystus. Jesteśmy Synami Boga i Współdziedzicami z woli Najwyższego. To Narodzenie Jezusa i Jego śmierć przyniosło nam wyzwolenie z niewoli Szatana i otworzyło nam niebo. Świat współczesny stawia na zabawę i konsumpcję. To dlatego tylu Mikołajów, Dziadków Mrozów, aby rozmyć właściwy wymiar Świąt Bożego Narodzenia. Wesołych Świąt, ale jakich? Dobrze, że w naszej Ojczyźnie jest jeszcze tradycja Wigilii, Pasterki, śpiewania kolęd, a nie tylko choinki pięknie ozdobionej! Największym prezentem i najcenniejszym jaki człowiek otrzymał jest Narodzenie Syna Bożego. Nasz wielki wieszcz narodowy Adam Mickiewicz napisał: „Bóg rodzi się w Betlejemskim żłobie, lecz biada Ci, jeśli się nie narodzi w Tobie”. Musisz uwierzyć w Boże Narodzenie! Trzeba oczyścić swoje serce, aby we mnie mógł zamieszkać Syn Boży. To ta Maleńka Miłość da Ci pokój serca i pomoże Ci zawsze służyć braciom, a przez to, samemu Bogu.
Joanna: Prawie na koniec mocno otwarte i mocno przełamujące pytanie - z czym nie warto nigdy zwlekać?
Ks. Sylwester: Ktoś bardzo mądry powiedział, żeby nie używać słów: „nigdy”, „zawsze”, „na pewno”. Trzeba pamiętać, że życie mamy tylko jedno. Niczego nie uda się nam przewidzieć, zaplanować, bo Bóg ma dla nas własny plan. Nie należy uganiać się za doczesnością, urabiać ręce po łokcie, żeby nagromadzić jak najwięcej dóbr na tym świecie. Jak mówi mędrzec Biblijny Kohelet: „wszystko to marność” i jak mówi Jezus: „gromadźcie sobie skarby w niebie”. Trzeba „ciągle zaczynać od nowa, choć czasem w drodze upadam; wciąż jednak słyszę te słowa: kochać to znaczy powstawać”. A więc „śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Nie żałujmy czasu, aby odwiedzać swoich Bliskich, szczególnie Rodziców. Nie wydzielajmy dla nich czasu na spotkanie, bo kiedyś może być za późno...
Joanna: Czy może podzielić się Ksiądz swoim ulubionym fragmentem Pisma Świętego, które byłoby pięknym wprowadzeniem nie tylko na Nowy Rok, ale także na wszystkie nasze "życiowe początki"?
Ks. Sylwester: Każdy z nas potrzebuje pewności, że jest potrzebny na tym świecie, że jest bezgranicznie kochany. Wyjdę od Starego Testamentu, od proroka Izajasza, który potwierdza, że Bóg zawsze jest z nami i nigdy nas nie opuści. „Mówił Syjon: Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 14-15). Nie trzeba się zamartwiać - Bóg jest ze mną. Natomiast drugi fragment - z Nowego Testamentu, z Listu św. Pawła do Galatów, przypomina nam o naszej grzesznej naturze, o tym, że liczy się tylko wiara w Syna Bożego, który właśnie przychodzi na świat, do Swojej własności: „Człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa” (Ga 2, 16). Nie jest ważna Twoja doskonałość, sprawność, przestrzeganie praw, ale tylko wiara w Twoim życiu...
Joanna: Bardzo inspirujące jest to wszystko, czym podzielił się Ksiądz z naszymi Czytelnikami.
Mam nadzieję, że te słowa będą w nas pięknie pracować. Dziękuję.