Jest ranek styczniowy
Wstaje oto dzień mroźny, dzień nowy
Można rzec, to dopiero brzask...
No tak. Bo oto roztopione, pomarańczowe złoto
budzącego się, rumianego słońca
rozpaliło czyste szyby
naszych ludzkich domów.
Zda się, jakby płonęły te szyby w tym styczniowym blasku
Jest tak nierealnie, jakby „na niby”.
Jak pięknie! Oszronione, kosmate gałązki
tulą zmarznięte łapki
do tego nierealnego, niebiańskiego blasku
Jakąż cudowną, misterną koronkę
rysują na tle bladobłękitnego nieba
Tak wygląda styczniowe piękno
budzącego się brzasku.
Słów brak...
Lecz czy wiele mówić trzeba?
W obliczu piękna
milczenie jest cenniejsze niż mowa
Po cóż więc zbędne słowa?
Błękitno-biały puch skrzypi pod nogami
i skrzy się, srebrzy, bieli,
a skrzy się milionami brylantów tęczowych...
Powoli wstaje, przeciąga się, uśmiecha
przepiękny dzień styczniowy;
Jest tak niezwykle, cudownie,
że aż zachwyt dławi krtań...
To prawdziwa zima. Prawda, jaka urocza?
Spójrz uważnie, z sympatią nań!
Znajdziesz w niej tak wiele cudów Bożych
A wtedy twoje serce
na piękno świata
szeroko, szeroko się otworzy...
Przyjmij to jako cenny dar od Ukochanego Boga.
Poczujesz się szczęśliwy...
Katarzyna Wilczyńska